(2 części niżej)
Dolecieliście do szpitala. Tym razem był inny, niż ten, w którym leżał Tony. Najpierw zabrali Cię na ostry dyżur, odkazili rany, a potem je zszyli. Nie było tak kolorowo, jak myślałaś, gdyż prawdopodobieństwo, że blizny będę mało widoczne, wynosiło 10%, co nie wskazywało na ich poprawę... Stark cały czas stał pod ścianą i nadzorował działania lekarzy. Tobie się zdawało, albo on się o Ciebie bał... To było dziwne do kwadratu. ON, Anthony Stark, boi się o kogoś. Nowość. Można by było ustawić wielki szyld reklamowy na jednym z sklepów z tytułem: "Nowość! Anthony Stark martwi się o kogoś! Nie przegap promocji!". Gdy lekarz skończył zszywać ostatnią z twoich ran wyszedł z Starkiem na zewnątrz. Miałaś do tego złe przeczucia, a w twoim przypadku one się sprawdzały... Po paru minutach lekarz wrócił sam. Bez Starka. Czyżby to nim tak wstrząsnęło, że nie mógłby spojrzeć Ci w oczy?
-Panno Hayse.-Powiedział lekarz i spojrzał Ci w oczy.-Są podejrzenia, co do tych zakażonych ran. Na 100% wdały się tam zakażenie. Pobraliśmy krew, aby znaleźć jego rodzaj. Podamy wtedy leki. Tylko proszę mi powiedzieć, choruje, bądź chorowała pani na astmę? Kaszel palacza? Przewlekłe zapalenie płuc? Zespół Troutter'a?-Wymienił jeszcze wiele innych chorób, jednak nie byłaś chora na żadną z nich. Czytałaś o zakażeniu krwi. Było okresowe, ciągłe i jakieś tam jeszcze. Skoro twój organizm nie pozbył się go w pierwszych piętnastu minutach, to źle z tobą. Chociaż zakażenie krwi nie jest wyrokiem śmierci, brzmi groźnie. Czy to brzmienie tak przestraszyło Starka? Nie mając nic do roboty położyłaś się na łóżku i wpatrywałaś w sufit. Przy przeszklonych drzwiach zobaczyłaś kłócących się ludzi. Jeden był w czerwonym stroju, a reszta wyglądała jak twoja domowa gromadka. Najwidoczniej nie chcieli ich wpuścić. Postanowiłaś nie marnować czasu, tylko zawołać pielęgniarkę, która przyszła od razu.
-W czym mogę pomóc?-Spytała z wyuczonym uśmiechem.
-Niech pani każe wpuścić tamtą czwórkę.-Powiedziałaś. Pielęgniarka spojrzała w stronę drzwi.
-Ale tak nie można. Mogą wejść maksymalnie dwie osoby!-Broniła swojego zdania.
-To od dzisiaj maksymalnie mogą wejść 4. Rozumiemy się?-Posłałaś jej gniewne spojrzenie. Jak chce udawać taką, co nigdy zasad nie złamała, to niech sobie znajdzie pracę niewymagającą własnych intencji.
-No nie wiem...-Burknęła.
-Powiem tak. Albo wejdzie ta czwórka, albo pani zaraz opuści tą pracę z hukiem, jakiego nigdy pani nie słyszała. Co pani wybiera? Groźby w stronę pacjenta, czy umyślną próbę zamordowania? Lub jeszcze dużo innych możliwości.-Powiedziałaś z chytrym uśmieszkiem. Pielęgniarka napięcie opuściła salę. Po chwili do pomieszczenia weszli wszyscy. czerwony, Peter, Bruce i Stark.
-Siema śpiąca królewno!-Powiedział Deadpool.
-Dobry! O jakich trupach mówił Tony?-Spytałaś.
-O nie, nie, nie, moja droga! Wszystko chronologicznie! Co tam było z tobą?-Spytał Stark. Westchnęłaś ciężko.
-Naprawdę chcecie tego słuchać?-Powiedziałaś z grymasem.
-Tak!-Odpowiedzieli chórem. Westchnęłaś ciężko.
-Po tym waszym wspaniałym "Prawda czy wyzwanie" poszłam na ten taras, zasnęłam i mnie porwali. Obudziłam się tam tam, przeprowadziłam krótką konwersację na temat tego, że nie jestem z Tonym.-Mówiąc to spojrzałaś na niego.-Oni się wkurzyli, bo im na ściemniałam, że mam okres, a oni posadzili mnie na jakimś zabytkowym krześle, a krew się nie zmywa tak szybko, potem mnie postraszyli tamtym nagraniem z fakem Tonego, mówili też, że was też gdzieś mają, pod wpływem emocji na ściemniałam im na temat zbroi, potem Franciszek poznęcał się nade mną, bo jego dziewczyna nie umiała się bronić, a potem gdy zostało 15 minut przed wybuchem, to sobie uciekłam. A jak tam u was?-Spytałaś.
-Kto opowiada?-Spytał Peter i wszyscy spojrzeli na Tony'ego.
-Co?! Czemu ja?!-Powiedział oburzony.
-Bo miłość rośnie w okół nas!-Powiedział Pool.
-Zamknij się!-Powiedziałaś z Tonym jednocześnie.
-No! Nawet już mówią tak samo!-Powiedział Deadpool. Pokręciłaś głową.
-No więc jak się zorientowaliśmy, że Cię niema, to poszliśmy Cię szukać, tamci byli na tyle głupi, żeby zostawić ślady, szybko pojechałem do mojego rozwalonego domu, odszukałem gdzieś tam zbroję i wszyscy poszliśmy za śladami, znaleźliśmy tamten budynek, ochroniarzy było hu, hu, hu i jeszcze trochę, rozpętała się walka, potem wyszedł Stane, zamordowaliśmy go, a Ajaxa nie spotkaliśmy. Potem wybiegłaś Ty i wiesz jak się skończyło.-Zrelacjonował Stark. Zmarszczyłaś brwi.
-Dużo dziennikarzy?-Spytałaś.
-Dużo dziennikarzy.-Potwierdził nietoperz. Westchnęłaś.
-A was co tak przeraziło? To, że moje zakażenie krwi jest niegroźne i będzie trwało maksymalnie 30 minut?-Powiedziałaś z złośliwym uśmieszkiem. Bruce i Tony spojrzeli na siebie.
-Tony...
-Bruce...
Nastała niezręczna chwila ciszy.
-My zaraz wracamy!-Powiedział Wayne i razem z Starkiem wyszedł na korytarz.
-E... Co to miało być?-Spytałaś zdziwiona.
-Lekarz im wcisnął kit, że twoje zakażenie jest śmiertelne i potrzebują 500 tysięcy na operację...-Powiedział Peter. Roześmiałaś się.
-Naprawdę?-Spytałaś z śmiechem.
-Naprawdę.-Potwierdził Deadpool.
-I oni w to uwierzyli?-Spytałaś.
-Yep.-Potwierdził Peter. Wade spojrzał na nieświadomego chłopaka i niebezpiecznie przysunął się do niego.
-Co ty chcesz zrobić...?-Spytał lekko wystraszony Peter, a Wade wymownie pomachał brwiami.-Nie... Nie!-Peter zaczął uciekać. Rozpoczął się pościg numer 2. Uwaga, uwaga... Peter Parker chowa się za kardiomonitorem, jednak Wade Wilson nie pozostaje dłużny! Chwyta go za nogę i przyciąga go do siebie!
-I co, cukiereczku?-Powiedział Deadpool.
-Nienawidzę Cię.-Burknął chłopak i wypuścił plątaninę nici prosto w twarz napastnika, który go od razu puścił.
-Peter! Czemu mi to robisz?! -Powiedział i zaczął zrywać z siebie pajęczyny. Peter korzystając z sytuacji czmychnął na zaludniony przez dziennikarzy korytarz.-Nienawidzę jak tak robi.-Wymamrotał Deadpool i powędrował za chłopakiem, zostawiając Cię samą. Na twoich ustach nadal pozostawał wielki uśmiech. W pewnej chwili usłyszałaś słowa swojej ulubionej piosenki. To dzwonek od telefonu. Wyciągnęłaś rękę po telefon, leżący na twoim biurku. Na ekranie wyświetlił się napis: "Numer Prywatny". Mimo wszystko postanowiłaś odebrać.
-Halo?-Spytałaś. Po drugiej stronie ktoś się zaśmiał.
-Cześć, malutka.-Tak, to zdecydowanie był głos Ajaxa.
-Ajax, czego chcesz?-Warknęłaś.-Nie myśl sobie, że się Ciebie boję!
Znowu ten śmiech. Psychiczny, pełen odrazy, niezrozumiałego triumfu i ironii zmieszanej z resztkami dumy. Na sam jego dźwięk po plecach przeszły Cię ciarki.
-Nie masz rodziców, prawda?
Głośno przełknęłaś ślinę.
-Co Cię to?-Warknęłaś.
-Umarli w wypadku samochodowym... A może to nie był wypadek?
-Nie uda Ci się. Jestem odporna na te twoje gierki, Freeman!-Powiedziałaś pewnie.
-Gdybyś chciała wiedzieć, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny z ich śmierć, zadzwoń.-Po tych słowach rozłączył się. Cisnęłaś telefonem o ścianę. Jak on tak mógł?! Tak bezczelnie mieszać Cię z błotem. Owszem, miałaś 3 lata spokoju, ale dlaczego nie możesz wieść spokojnie całego życia? Przecież już wyrośliście z gimnazjalnej zazdrości... Chyba. Po twoim policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą szybko otarłaś ruchem ręki. Akurat w tej chwili do pokoju wszedł Tony.
-Cześć! Szkoda, że na nie powiedziałaś o tym zakażeniu wcześniej!-Powiedział z ironicznym uśmieszkiem.-A... Co się stało z tym telefonem?-Skierował swój wzrok na telefon w częściach, leżący pod ścianą. Wzruszyłaś ramionami.
-Przegrałam poziom.-Skłamałaś, dopiero teraz zauważyłaś, że Stark w ręku trzyma gazetę.-Czo tam masz?-Spytałaś.
-Iron mana.-Powiedział krótko i usiadł na krześle obok twojego łóżka.-Zrobili mi zdjęcie i nazwali Iron man. Chociaż to nie żelazo, tylko złoto i stop tytanu... A! I jeszcze przyjdzie tu jakiś gościu z T.A.R.C.Z.Y i da nam alibi...-Powiedział.
-Po co?-Spytałaś i przejęłaś od niego gazetę.
-Robię konferencję prasową, na temat tamtej sytuacji. Dadzą nam jakieś alibi i będzie git.-Powiedział.
-Nam?-Spytałaś z niedowierzaniem. Stark pokiwał głową.
-Nam. Dziennikarze ubzdurali sobie, że my się na krok nie odstępujemy.
Uderzyłaś głową o poduszkę.
-Ja ich za te oskarżenia powystrzelam...-Powiedziałaś zmęczonym tonem.
-A tak nie jest?-Powiedział podpuszczającym tonem.
-Nie mam pojęcia, co chcesz tym tonem osiągnąć, ale to Ci się nie uda.-Powiedziałaś zrezygnowana.
-A... Zgrywasz niedostępną!-Powiedział z uśmiechem na ustach. Westchnęłaś i uderzyłaś go poduszką.
-Za dużo pragniesz...-Zaśmiałaś się. Tak minęły Ci dwa dni. Rzeczywiście, przyszedł pracownik T.A.R.C.Z.Y i wręczył Ci zeznania pięćdziesięciu świadków, którzy rzekomo byli z tobą i Starkiem na rejsie luksusowym statkiem. Stark codzienni przychodził i rzucał jak z rękawa jakimiś niedorzecznymi żarcikami i sucharami. Jednego dnia wpadli Deadpool i Batek. Peter przeżył traumę po ostatnim spotkaniu z Wadem i zamknął się w swoim pokoju. Teraz wysiadasz z wielkiej limuzyny Starka i kierujesz się na jego konferencję prasową. Jak zawsze dąży za tobą niezliczony tłum dziennikarzy, tym razem akurat nie miałaś zamiaru zawracać sobie nimi głowy. Od razu poszłaś do sali i zajęłaś swoje miejsce. Teraz miał przemawiać Tony. Podszedł pod ambonę.
-Prawda jest taka... Że Iron man to ja.-Powiedział, a po sali rozniósł się hałaś pytań zadawanych przez dziennikarzy.
CDN
-By Spajderowa
Szacuneczek! Czekam na resztę :3
OdpowiedzUsuń