piątek, 5 sierpnia 2016

Inna #36




Stałaś w hangarze i czekałaś, aż pierwszy, niekontrolowany szok minie. Nie wrócisz teraz do domu, to jasne, bo po pierwsze: Tony. A po drugie: Steve i Bucky są teraz najpilniej poszukiwanymi ludźmi w Ameryce i policja z pewnością w pierwszej kolejności sprawdzi Twój dom. Ale zależy, który. Ten główny, w którym mieszkałaś z Tonym, to na pewno, ale te mniejsze...? Jak każdy dobrze (yhm, parę milionów dziennie jest w granicach "dobrze) zarabiający człowiek, masz parę mniejszych domków i domeczków, porozrzucanych po całej Ameryce i nie tylko. Może ten na północy? Tia... na pewno im nie przyjdzie do głowy, żeby go sprawdzić. Ale serio. To będzie chyba jedyne wyjście...
   Westchnęłaś, otarłaś dłonią łzy i powolnym krokiem ruszyłaś do samolotu, czy czym tam Bucky i Steve przylecieli. Wyszłaś na zewnątrz, a w Twoje ciało uderzyła fala chłodu. Wzdrygnęłaś się, jednak nie pobiegłaś do samolotu, jak to pewnie zrobiła trójka mrożonek. Gdy doszłaś do samolotu, do Twoich uszu dobiegł fragment rozmowy.

- Mówię jeszcze raz: Kim jest Sharon?

- Sąsiadką, która na mnie leciała, ale ładnie dostała do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany.

- Steve, nie widziałam Cię sto lat i to dosłownie, ale uznajmy, że Ci wierzę.

- A w ogóle, skoro w tych zaświatach widziałaś, co robię ja, Bucky, Allie i inni, to wiesz pewnie, że mówię prawdę.

- Kurde... A chciałam się pokłócić. Z Howardem się nie dało.

- A może to ja powinienem być zazdrosny o Howarda, hm?

- Gdybyś rzeczywiście miał powody, by być zazdrosnym, miałabym już Mery na karku.

- Zachowujecie się jak dzieci...

Weszłaś do statku, zupełnie ignorując pytające spojrzenia Emilie i Steve'a, po czym usiadłaś pod ścianą, wypuszczając głośno powietrze.

- Lećcie po resztę brygady do tego więzienia na oceanie,a potem na północ Ameryki. Mam tam domek letniskowy, o którym mało kto wie, a jesteście najpilniej poszukiwanymi ludźmi w kraju

- Steve, Buck, idźcie pilotować... - powiedziała dziewczyna i usiadła po turecku na przeciwko Ciebie.
Mężczyźni wstali i przenieśli się na przód statku, a White zaczęła mówić;

- Co się stało? I czemu płakałaś?

- Nic. - burknęłaś i wbiłaś wzrok w podłogę.

- Nie udawaj. Twoja twarz jest cała mokra od łez, a to definitywnie nie były łzy szczęścia. Ponad to, na statku nie ma Tony'ego. Musieliście się pokłócić, czy coś... - kontynuowała brunetka.

- Jak mówię, że nic, to nic! - warknęłaś, wstałaś i usiadłaś pod inną ścianą.

Emilie wstała i skrzyżowała ręce na piersi, ale nic nie mówiła. Po prostu wpatrywała się w Twoją twarz, jakby w oczekiwaniu, aż sama powiesz. Gdy doszła do wniosku, że to nic nie da, mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i skierowała się do kabiny pilotów.

- Wiecie, co się stało Allie? - spytała jedyna w tym gronie osobniczka płci żeńskiej i oparła się o panel sterujący.

- Nie, a co jest? - Steve podniósł głowę znad sterów i skierował swoje błękitne oczy na twarz White.

- Nie wiem. - Dziewczyna wzruszyła ramionami - Siedzi w kącie i właśnie nie mogę stwierdzić, czy płacze, czy po prostu siedzi.

- Atak paniki? - wysunął Barnes i przeciągnął się na swoim fotelu.

- Odpada. Ale może mógłbyś iść zobaczyć, o co tam chodzi... - westchnął Rogers.

Bucky mruknął coś pod nosem o tym, że nie nadaje się na niańkę, jednak posłusznie wstał z fotela i skierował swoje kroki w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowałaś. Obojętnie przeszedł obok Ciebie, zwiniętej w kącie i usiadł na ławce, przy okazji sycząc, z powodu rany, którą miał na brzuchu.

- Nic mi nie jest. - burknęłaś, podnosząc się - Ale ty się za chwilę wykrwawisz, zdejmuj ten "opatrunek", a Ci to załatwię. - westchnęłaś, siadając na miejscu obok.

- Wszystko jest okej, nie musisz. - burknął Barnes.

- Słuchaj mnie teraz uważnie. - warknęłaś - Jestem zmęczona, głodna, Stark ze mną zerwał, nie mam na kim wyładować energii i mam wielką ochotę kopnąć Cię w ten śliczny nosek, żebyś go miał znowu złamanego, więc mnie nie denerwuj, zdejmuj opatrunek i daj działać! - wypaliłaś na jednym oddechu i zmierzyłaś mężczyznę morderczym wzrokiem.

Brunet po chwili wahania zdjął prowizoryczny bandaż i odsłonił materiał wypalony przez pocisk i miejsce, przez które dany pocisk wpadł. Szczerze mówiąc, nie wyglądało to dobrze, a wręcz okropnie. Skrzywiłaś się na widok stanu skóry mężczyzny, jednak bez zbędnych słów przyłożyłaś dwa palce od normalnej ręki do rany. Barnes zacisnął usta, a jego ciało przeszedł dreszcz. Do tego napiął wszystkie mięśnie, na wypadek, jakbyś chciała coś mu zrobić.

- Rozluźnij się, bo mi tylko pracę utrudniasz, a gdybym chciała ci coś zrobić, już dawno bym to zrobiła, więc bądź taki łaskawy i ROZLUŹNIJ SIĘ. - warknęłaś, jednak to nic nie dało, bo mięśnie mężczyzny nadal pozostawały napięte, a nawet bardziej.

Pomimo utrudnień w postaci napiętych mięśni, po parunastu minutach, po ranie postrzałowej nie było nawet śladu. Odsunęłaś palce od ciała Bucky'ego i wróciłaś pod ścianę.

- Dzięki. - burknął, po czym opuścił pomieszczenie, w którym się znajdowałaś.

- Chłopak ją rzucił. - westchnął brunet, wchodząc do kabiny pilotów.

- Wiedziałam. - burknęła Emilie pod nosem i skrzyżowała ręce na piersi - Zamorduję go przy najbliższej okazji. - dodała.

- Jak dokonałeś tego, że ci powiedziała? - spytał Steve i nacisnął jakiś guzik na panelu.

- Wystarczyło ją zdenerwować. - mężczyzna wzruszył ramionami.

- Eh... Co jak co, ale denerwować ludzi to Ty umiesz... - westchnął blondyn - Za chwilę lądujemy. - dodał.


CDN

- By Spajderowa

2 komentarze: