wtorek, 19 kwietnia 2016

Inna #12


Masz 22 lata, pozostali 23, zwiesz się Alli Hayes. (Za błędy przepraszam, telefon nie jest moim przyjacielem, jak chodzi o pisanie :c )

Drzwi samolotu powoli się otwierają, a Ty jakby nigdy nic kończysz dopijać swoją kawę.
-A Ty jakkolwiek przejmujesz się tym "Stark Expo"?-Spytał Tony w swoim złoto-tytanowym stroju. Minęło 7 miesięcy od ogłoszenia światu, kim tak naprawdę jest Iron Man. Przez te miesiące sporo się wydarzyło, ale o tym później, teraz rzeczywistość. Uśmiechnęłaś się z przekąsem i powiedziałaś.
-Nie tak bardzo jak Ty.
Stark uśmiechnął się pod nosem, naciągnął maskę i wyskoczył z samolotu. Westchnęłaś ciężko i poszłaś w jego ślady. Pod tobą migały kolorowe światełka lamp ulicznych i bilbordy sklepowe. Przed tobą leciała złoto-czerwona puszka na sardynki. Stark, jak zawsze z resztą, musiał się popisać przed publiką i wykonać swój popisowy numer, a mianowicie wlecieć do pawilonu, w którym mieliście się pojawić przez dach.
-On nie może normalnie...-Westchnęłaś i poszłaś w jego ślady. Wylądowałaś na scenie, po sali od razu rozniosły się krzyki.
-Och! To Alli Hayes! Bo kto inny!-Powiedział teatralnie Stark. (Zleciałaś, bo miałaś na sobie tylko buty i rękawice, stroju nie. ) Uśmiechnęłaś się z przekąsem do Tony'ego i ukłoniłaś się przed publicznością . Stark wygłosił przemówienie, schował się za sceną i puścił filmik z jego ojcem w roli głównej. Stanął przy stoliku i zrobił coś dziwnego... Jakby chciał zmierzyć poziom cukru we krwi? Zmarszczyłaś brwi i podeszłaś do niego.
- Co tam masz?-Spytałaś. Stark szybko rzucił okiem na wynik, którego Ci nie dano zobaczyć i schował urządzenie pod rękaw.
- A nic, nic...-Spławił Cię, a Ty się zaśmiałaś.
- Nie umiesz spławiać, Stark.-Powiedziałaś.
- Właśnie, dlatego jak wrócimy, to mnie nauczysz.-Powiedział szybko i już chciał odejść, lecz Ty zatrzymałaś go ruchem ręki.
- Nie zmieniaj tematu.-Warknęłaś. Tony rozejrzał się w panice, poszukując jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
- Widzisz? Mojego tatę zatkało. Teraz ja muszę poprowadzić dalej tą szopkę...-Szybko uwolnił się spod twoich ograniczeń i wrócił na scenę. Przeklęłaś pod nosem i oparłaś się o ścianę. Hello, podstawą każdego związku jest zaufanie! Tak, zeszliście się, a było to tak... Jak w każdą sobotę, dzień miałaś zamiar spędzać bardzo leniwie, a mianowicie caluteńki dzień przespać, dosłownie, obudziłaś się około godziny 15, właściwie nie obudziłaś się sama, tylko ktoś Cię obudził... Usłyszałaś dźwięk swojego dzwonka od telefonu. Powolnym ruchem ręki sięgnęłaś po urządzenie i odebrałaś.
- Co?-Spytałaś ospale.
- Sprawa na skalę światową.-Powiedział dobrze znany Ci głos w komórce. To Peter.
- Znaleźliście tego durnia Ajaxa?-Powiedziałaś pełna nadziei. Może zanim go zabijesz wyjaśni Ci, o co chodziło z tym mordercą twoich rodziców...
- Przykro mi, ale nie.-Powiedział smutno, a Ty wydałaś z siebie jęk niezadowolenia.-Pamiętasz tego wpływowego klienta? Smitha bodajże?-Spytał. Przetarłaś oczy ręką i dopiero teraz mniej więcej zrozumiałaś o co chodzi.
- Nom. Co z nim?-Spytałaś.
- No właśnie chciał się spotkać z tobą w tamtej tam kawiarni tam.-Streścił Ci drogę. Westchnęłaś ciężko.
- Dobra, będę.-Rozłączyłaś się i powtórnie położyłaś się pod swoją kołdrą. Chwilę tak leżałaś, jednak gdy Ci się to znudziło wyszykowałaś się i ruszyłaś na spotkanie. Doszłaś do kawiarni, w powietrzu jak zawsze unosił się zapach kawy i sernika. Peter podobno zarezerwował stolik, więc nie pozostaje nic innego, niż pójść do kelnerki i spytać się o nią.
- Przepraszam, szukam rezerwacji na nazwisko Smith.-Powiedziałaś do jasnowłosej kelnerki. Ona zwróciła swoje kocie oczy w twoją stronę.
- Pani Alli Hayes? Tak, tak, oczywiście! Proszę za mną!-Powiedziała w nagłym przypływie entuzjazmu i poprowadziła Cię do stolika na końcu restauracji, pod oknem. Był tylko zajęty...
- Tutaj proszę. Coś podać?-Spytała.
- Nie, nie dziękuję.-Powiedziałaś jeszcze opanowana. Kelnerka pokiwała głową i odeszła. Teraz mogłaś okazać emocje.
- Co Ty tu robisz?-Spytałaś Starka siedzącego przed tobą.
- Co JA tu robię? Co TY tu robisz? Mam tu spotkanie z klientem wysokiej rangi!-Powiedział lekko oburzony.
- Ty masz? Ja mam! Peter do mnie dzwonił w tej sprawie.-Powiedziałaś.
-A do mnie Wade.-Burknął. Westchnęłaś i spojrzałaś w okno.
-Czy oni chcieli...?-Powiedziałaś i spojrzałaś na zamyślonego Tony'ego. Nastała krótka chwila milczenia, przerwana przez wasze głośne i jednoznaczne:
-Nieeeeee!
-Chyba za takich głupków nas nie biorą...-Powiedział uśmiechnięty Stark.-Albo...-Dodał.-Wnerwia ich już to twoje zgrywanie niedostępnej!-Klasnął głośno.
-A może chcieli nas umówić, żebyś mi wytłumaczył tą twoją natarczywość? Od tego masz Jarvisa, nie mnie!-Powiedziałaś. Stark pokręcił głową.
-Znowu to robisz.-Stwierdził.
-Co?-Spytałaś nie bardzo wiedzą o co mu chodzi.
-No zgrywasz niedostępną!-Prawie, że krzyknął. Rozejrzałaś się w popłochu.
-Milcz. Tu są ludzie! A ja niczego nie zgrywam!-Powiedziałaś nie mając już na niego siły.
-Jarvis, jak sądzisz, zgrywa czy nie zgrywa?-Spytał robota Stark.
-Um... Zgrywa.-Potwierdził robot. Uderzyłaś otwartą dłonią w stół. Byłaś cała czerwona.
-Nie zgrywam!-Zapierałaś się jeszcze.
-Sory, maleńka, mam opinię bezstronnego świadka, jak chcesz możemy spytać się tych ludzi.-Stark wskazał ręką pełną kawiarnię. Pokręciłaś przecząco głową.
-Umówmy się tak, jeszcze chwile czekamy na klientów.-Jednak w duchu wiedziałaś, że się nie doczekacie.-A jak się nie zjawią idziemy na spacer.-Stwierdziłaś. Tony uniósł jedną brew do góry.
-Czy Ty proponujesz mi randkę?-Spytał podejrzliwie.
-SPACER.-Podkreśliłaś.
-Spacer, który jest randką!-Powiedział pewnie.
-Zaraz to zaliczysz randkę z glebą.-Burknęłaś. Stark tylko uśmiechnął się krzywo i posłał Co buziaczka. Spojrzałaś na niego wzrokiem mówiącym "zachowujesz się gorzej niż małe dziecko". Czekaliście tak jeszcze 15 minut. Stark co chwilę patrzył na zegarek i na twoją jakąkolwiek oznakę, jednak Ty do pewnego momentu zachowywałaś kamienny wyraz twarzy. W pewnej chwili nie wytrzymałaś.
-Dobra, nie będziemy się tak kisić, idziemy do lasu.-Zerwałaś się z krzesła.
-Wow... Magia się dzieje!-Stark również wstał. Pogoda na zewnątrz była pochmurna i deszczowa. Kropelki deszczu skraplały się na ulicznych lampach i czekały aż zawieje chociaż słaby wiatr, który umożliwi im spadnięcie na mokrą powierzchnię chodnika. Spojrzałaś w niebo i czekałaś aż wyjdzie pan guzdrała.
-Gotowa?-Spytał guzdracz i objął Cię ramieniem. Uśmiechnęłaś się lekko i ruszyłaś w stronę miejskiego zagajnika, jednak Stark zatrzymał Cię w drodze.
-Czekaj, kobieto, gdzie Ty idziesz? Mi chodzi o prawdziwy las, a nie jakiś miejski skwer!-Powiedział z uśmiechem na ustach. Zmarszczyłaś brwi.
-To gdzie w takim razie idziemy?-Spytałaś z przekąsem. Stark zaśmiał się.
-Zobaczysz!-Powiedział i poszedł w stronę samochodu. Westchnęłaś i poszłaś za nim. Usiadłaś na miejscu pasażera i zapięłaś pas. Gdy tylko to zrobiłaś Tony ruszył przed siebie z prędkością światła. Wstrzymałaś oddech i uspokoiłaś tętno.
-Co to miało być?! Ty mnie zabić chciałeś mnie zabić?!-Krzyknęłaś.
-Tylko przyprawić o zawał.-Powiedział Stark z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach.
-Aha.-Burknęłaś i wlepiłaś swój wzrok w okno. Nastała krótka chwila ciszy, którą jak zawsze musiał przerwać Tony.
-A ti ti ti ti ti!-Połaskotał Cię w kark, a Ty szybko chwyciłaś jego rękę.
-Uspokój się i lepiej patrz na drogę!-Warknęłaś w jego stronę.
-O mamo... Jaka waleczna! Drogę mam pod kontrolą, nic się nie bój! Jak już to mi zrób ładny pogrzeb!-Jego ręka powrotnie trafiła na kierownicę.
-Pogrzeb to chyba zrobią NAM pogrzeb!-Powiedziałaś. Stark tylko uśmiechnął się i zajął się drogą. Dojechaliście do wielkiego lasu. Miał rację, tamten las to był tylko miejski skwer, w porównaniu do tego gąszczu. Wysiedliście z samochodu i ruszyliście leśną dróżką. Szliście tak blisko siebie, że wasze ręce ocierały się o siebie. Każdy jego dotyk wywoływał u Ciebie szybsze bicie serca, które od razu musiałaś uspokajać. Może Ty naprawdę tylko zgrywałaś niedostępną...? Z smutkiem przyznałaś sobie rację w duchu. Zamyślona szłaś drogą i nie zwracałaś na nic uwagi.
-Ślimak.-Usłyszałaś głos Starka, a gdy do Ciebie dotarł sens tych słów wskoczyłaś Tony'emu na plecy.
-GDZIE?!-Krzyknęłaś wystraszona. Mężczyzna tylko zaśmiał się.
-Złaź ze mnie.-Zarządził. Przez chwilę nic nie robiłaś, jednak po chwili namysłu postanowiłaś wykorzystać aktualną sytuację.
-Nie.-Powiedziałaś i podciągnęłaś nogi. Stark ponownie się zaśmiał i wziął Cię "na barana".
-Zgrywasz.-Stwierdził.
-Nieeeee... Co Ty mówisz?-Powiedziałaś i oparłaś głowę na jego ramieniu. Tak minął wam cały spacer. Po lesie chodziło też wiele rodzin z dziećmi, na widok których przypominali Ci się twoi rodzice. Obeszliście kółko i doszliście do samochodu.
-No dobra mała, złaź!-Powiedział Tony, a Ty powoli zsunęłaś się z jego pleców. W przeciwieństwie do drogi docelowej na twojej twarzy nie było widać ani grama wesołości. Tony najwidoczniej to zauważył, bo chwycił twój podbródek i spojrzał głęboko w twoje piękne i wyraziste paczałki.
-Co jest?-Spytał nie spuszczając wzroku z twoich oczu.
-Nic...-Wymamrotałaś i odwróciłaś głowę w bok.
-Hej, coś jest na rzeczy.-Stwierdził Stark i powtórnie chwycił Cię za brodę.
-O! Pan nadopiekuńczy się znalazł!-Chciałaś coś dopowiedzieć, jednak Tony przerwał Ci głębokim pocałunkiem. Po paru minutach oderwaliście się od siebie.
-Lepiej?-Spytał. Chwilę milczałaś.
-Nie jesteś Snickersem.-Stwierdziłaś bezkonkurencyjnie.-Jednak i tak poprawiłeś mi chumor!-Powiedziałaś z uśmiechem i wsiadłaś do samochodu. Potem tak jakoś wyszło, że wasze zdjęcie z tego momentu trafiło na pierwsze strony gazet i cały świat dowiedział się o waszym związku. Tak właśnie było. Teraz wychodzisz zza kurtyny i rozpoczyna się twoje przemówienie. Po wygłoszeniu krótkiego kazania zeszliście do ludzi i podpisaliście masę zdjęć oraz kartek papieru. Gdy wyszliścoe na zewnątrz powiedziałaś.
-To teraz, co to było za urządzenie?
-Nie ważne. Uciął szybko Tony i wsiadł fo samochodu. Postanowiłaś nie drążyć tematu, bo i tak nic nie wyciągniesz, tylko zadziałać na własną rękę. Siedzieliście już w samochodzie i już mieliście ruszać, gdy podeszła do was kobieta.
-Panie Stark! Panno Hayes! Wezwanie na posiedzenie w Waszyngtonie w sprawie waszej broni!-Powiedziała kobieta i wyciągnęła w waszą stronę rękę z kopertą, którą od razu przyjęłaś. Tony już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak go w tym ubiegłaś.
-Ty naprawdę nie masz nic innego do roboty, niż wciskać biednym ludziom jakieś wezwania?-Warknęłaś.
-Dobra dziewczynka!-Stark z uśmiechem potarmosił twoje włosy.
-Ała... Psujesz mi fryzurę, a teraz lepiej już jedź!-Powiedziałaś z nieudolną próbą zachowania powagi.


CDN


-By Spajderowa


Przepraszam za wszystkie błędy i za krótkość opowiadania, jednak wspominałam, iż telefon i pisanie to nie moja bajka. :(

1 komentarz:

  1. Jak ja czekałam na ten rozdział *o* Błędami się nie przejmuj, każdy je robi. :) Czekam na next'a!

    OdpowiedzUsuń