No... Odsyłam do poprzedniej części :3
Westchnęłaś ciężko. Musicie przeżyć. Zasadnicze pytanie: Jak? Macie na pokładzie z wykształcenia lekarza, botanika i wojskową siekaczkę ludzi... Co niby macie wykombinować.
-Ktoś coś proponuje?-Spytałaś i spojrzałaś na swoich towarzyszy wyprawy. Cisza. Spoglądając na ich zakłopotane miny, nie mieli za wiele do powiedzenia. O ile w ogóle coś mieli.
-Może... -Westchnął Mark-Może wyhodujemy jakieś... Rośliny?-Zaproponował i podrapał się po brodzie. Przewróciłaś oczami. Byłaś ciekawa, jak mu na Marsie uda się wyhodować rośliny...
-Jak?-Spytał Bucky z drwią w głosie. W sumie... Ty też zbytnio nie popierałaś pomysłu Watney'a, który na pytanie Jamesa przewrócił oczami.
-Wyhodujemy je na... Naszych gó*nach? -Spytał. Odwróciłaś głowę w drugą stronę i zakryłaś usta ręką. Jak on sobie myśli, że będziesz paprała się w waszych odchodach, to chciało Ci się wymiotować całymi strumieniami.
-Chciałeś powiedzieć, wyhodujESZ.-Wtrącił Buck.-My się nie plączemy.-Chłopak skrzyżował ręce na piersi i ani myślał zmienić swojej wypowiedzi. Zgromiłaś go wzrokiem.
-Gdybyś nie miał racji, ślad mojej pięści zdobiłby Twój nos.-Burknęłaś. Barnes zaśmiał się i skierował swój obojętny wzrok na Ciebie.
-Jak taka mała dziewczynka miałaby sobie poradzić z szkolonym żołnierzem?-Spytał i machnął brwiami.
-Chodziłam na kurs samoobrony.-Burknęłaś.-Byłam najlepsza.
-Imponujące...-Mruknął pod nosem brązowowłosy.
-Chodziłam na kurs samoobrony.-Syknęłaś.-Byłam najlepszą z najlepszych.
-Pff... Chciałbym się przekonać!-Parsknął Bucky. Przewróciłaś oczami. Człowiek małej wiary. Odwróciłaś się do tyłu udając, że Cię to nie obchodzi, a zaraz potem zamachnęłaś się i wymierzyłaś Barnesowi mocnego, lewego sierpowego. Gdy Twoja pięść była parę centymetrów od nosa przeciwnika, Bucky złapał Twoją rękę swoją metalowa ręką i spojrzał na Ciebie wzrokiem: "Naprawdę?" Zmarszczyłaś brwi i wyszarpnęłaś rękę z uchwytu chłopaka, plus zgromiłaś go wzrokiem.
-Możecie się łaskawie opanować?!-Warknął Mark i podniósł się z krzesła.-Skoro nie chcecie mi pomóc, idźcie przejrzeć rzeczy załogi.-Burknął Mark i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając was samych sobie.Wzroki Twój i Bucky'ego skrzyżowały się. Oboje wiedzieliście, co ma zamiar zrobić ta druga osoba... Wzięłaś nogi zapas i pognałaś do oddziału sypialnianego, czując tym samym oddech Barnesa na plecach. Zrobiłaś "z buta wjeżdżam" i wyważyłaś drzwi. Poczułaś metalową rękę trzymającą Twoje ramię. Poczułaś szarpnięcie do tyłu i tym samym przewróciłaś się. Przed Tobą stanął Buck i wpatrywał się w Ciebie z politowaniem.
-I czego się gapisz? Może mógłbyś mi pomóc wstać...-Burknęłaś wyciągając rękę do towarzysza, jednak ten nie kwapił się, by Ci pomóc. Zmierzyłaś go wzrokiem i poradziłaś sobie sama z uniesioną głową.-Jesteś bardzo pomocny.-Burknęłaś przechodząc obok niego. Poprawka. Przeciskając się obok niego. Bucky postanowił zapewnić Ci darmowy test na to, czy jesteś gruba. Jeśli się przeciśniesz - nie. Jeśli nie dasz rady - jak szafa. Na szczęście nie miałaś nic do zarzucenia swojej sylwetce i przeszłaś. Wasza "sypialnia" była podzielona na dwa oddziały. W jednym mieściły się wasze rzeczy osobiste, a w drugim wasze łóżka. Normalnie jak na wycieczce szkolnej. Postanowiłaś jako pierwsza zagościć w oddziale z rzeczami osobistymi załogi i wykrzesać z nich co nieco. Chwyciłaś jeden z kartonów i usiadłaś na podłodze. Położyłaś palce na wieczku przedmiotu i uniosłaś wzrok w górę. Ujrzałaś, nie bardzo wiedzącego co z sobą zrobić, Barnesa.
-Weź pudełko pani komandor, ja się zajmuję pudełkiem Martinesa. W Twoim, z bólem serca, nie będę Ci grzebała...-Westchnęłaś.
-Masz sumienie? Niesamowite...-Mruknął Bucky i wziął pudełko waszej "szefowej", która aktualnie ma was w dupie...
-Przypominam Ci, że ja jako jedyna jestem na tyle litościwa i wstają w nocy, byś nie czuł się samotny wśród swoich koszmarów.-Burknęłaś.
-Nie chcę, żebyś się na de mną litowała.-Buck spojrzała na Ciebie przenikliwym wzrokiem.
-Jezusmarjamatkoboskaczęstochowska z Tobą trudniej niż z Watney'em...-Mruknęłaś.-Czyli rozumiem, że mam przestać i to ignorować?-Rzekłaś i otwarłaś pudełko. Nastała chwila ciszy. Postanowiłaś ją zignorować i wrócić do badania zawartości pudełek. Krzyżyk, scyzoryk, zdjęcia rodzinne, więcej zdjęć, jakaś płyta z utworami z lat osiemdziesiątych i mały, pluszowy misiu.
-Nie.-Usłyszałaś od Barnesa. Lekko podniosłaś głowę. Wyglądał na lekko... Zdenerwowanego? Może go i w tej Hydrze szkolili na niedawanie poznawania po sobie uczyć, jednak miałaś szósty zmysł i doskonale rozróżniałaś uczucia u wszystkich. Dosłownie. Dałabyś radę je rozpoznać nawet u sztucznej inteligencji.-Nie masz przestawać.-Burknął Bucky. Twoje kąciki ust lekko uniosły się w górę. Odłożyłaś pudełko na swoje miejsce.
-Dobra.-Powiedziałaś i poklepałaś Bucky'ego po plecach.-Idę zobaczyć jak u Marka. Idziesz, czy zostajesz?-Spytałaś.
-Idź... Ja muszę dokończyć przeglądanie tego pudełka...-Westchnął. Wstałaś i nie zamykając za sobą drzwi poszłaś, ubrałaś swój skafander i ponownie zawitałaś na czerwonej ziemi czerwonej planety. Jednego byłaś pewna - wolałaś chodzić po normalnemu z grawitacją, nie z prawie niewykrywalną i nieosiągalną. Zobaczyłaś, że po prawej stronie waszej bazy coś rośnie. Wielka kopuła z jakiejś siatki a'la z Biedronki na parudziesięciu kijkach. Zmarszczyłaś brwi i właśnie tam skierowałaś swoje kroki.
CDN
-By Spajderowa
Tak, wzięłam się za siebie i dokończyłam. ^^ Wiem, że krótkie, ale co zrobisz? Tak więc z moim okiem jest już troszeczkę lepiej, jednak następne części i Innej i tego tu pojawią się po piątku. ;) Tak więc 3majcie się i papa!
Ja potrzebuję więcej! Oczywiście, rozumiem problemy z okiem, bo sama niedawno takowe miałam. ;p Wracaj do zdrowia i czekam :D
OdpowiedzUsuń