Odsyłam na początek.
Uderzyłaś prawą ręką w worek treningowy. Zrobiłaś półobrót i kopnęłaś go tak, że urwał się z sznurka i poleciał na drugą stronę sali. Przeklęłaś pod nosem i zaryłaś stopą w podłogę. Trenowałaś już od godziny, a nadal pozostawałaś wielkim fajerwerkiem, którego wystarczyło podpalić, by zrobił "BUM" i przy okazji urwał osiemnaście palców. Jak długa rozłożyłaś się na podłodze i otarłaś krople potu, które powoli spływały po Twoim czole. Byłaś ciekawa, czy Tony i Steve ogarnęli downy i chociaż zaczęli się tolerować. W sumie... Po przeczytaniu ich określeń zastanawiałaś się, czy nie wysłać ich do najbliższego wariatkowa, jednak stwierdziłaś, że szkoda Ci tamtejszego personelu. Te ich kłótnie są naprawdę słabe i męczące... Leżałaś tak do czasu, aż nie poczułaś drżącej pod Tobą ziemi i ciepła ciągnącego z dołu. Zerwałaś się na równe nogi, przyodziałaś w strój i pobiegłaś do windy. Wcisnęłaś guzik, pozwalający na jazdę w górę i modliłaś się, by nie doszło do zwarcia. Jechałaś niecałą minutę, gdy usłyszałaś skrzypnięcie, a winda stanęła. Po Twoim ciele przebiegł zimny dreszcz. Kopnęłaś w drzwi. Nic to nie dało. Zaczęłaś się coraz bardziej bać. Wyjęłaś z torebki telefon i spojrzałaś na tapetę, ukazującą Ciebie i Tony'ego, jednak nie po to włączyłaś telefon. Włączyłaś go po to, by... Przekonać się, że zostaniesz wróżbitką, bo , tak jak przewidywałaś, nie miałaś zasięgu.
-Umrę tu.-Szepnęłaś i stanęłaś niczym słup soli. Krzyki na nic się nie zdadzą. Twoje umiejętności i broń też. Pozostało Ci tylko skulić się w kącie pomieszczenia i modlić, by nadeszła pomoc.
(U Tony'ego)
Prowadzony przez Rogersa Stark przedzierał się przez zatłoczone korytarze. Panika, która wybuchła z powodu tego wybuchu była zbędna. Panika powinna obejmować inne zdarzenie, a mianowicie nie wiedzę, czy z Al jest wszystko w porządku. Przynajmniej według niego.
-Zobaczymy się przy silniku.-Burknął mężczyzna do swojego towarzysza i nacisnął guzik, dzięki któremu otworzyła się kapsuła, w której spoczywała zbroja Iron Mana. Tony szybko stanął w kapsule i pozwolił nałożyć na siebie strój. Gdy ten już znalazł się na swoim miejscu nie minęło wiele czasu, a Iron man był już na zewnątrz statku i grzebał coś przy silnikach.
-Dobra, Rogers, poskładam to, ale potrzebuję Twojej pomocy, bo w przeciwnym wypadku rozerwie mnie na kawałki.-Powiedział mężczyzna i unosił się w okolicy zepsutego silnika. Po jeszcze paru wskazówkach Steve pociągnął za dźwignię, a Tony, jak to on wszystko naprawił. (Nie musicie mi wypominać, że takie skrócone. Wiem o tym. cx)
(Wracamy do Ciebie)
Siedziałaś w tej windzie już dobre pół godziny. Tak, Twój niezawodny telefon posiadał coś takiego jak stoper. W sumie... Nie denerwowało Cię to, że jesteś tu zamknięta i nudzisz się... Denerwowało Cię to, że na zewnątrz (zapewne) Loki szalał, Bruce'a wkurzył, ludzie ginęli, a Ty siedziałaś sobie w windzie i nie mogłaś pomóc. Gdybyś miała jakąś wizję, cokolwiek, co pomogłoby Ci oszacować sytuację, a tu nic.
-Dalej, była na siłowni, musi gdzieś tu być...-Usłyszałaś czyjś zdesperowany głos. Brzmiał jak głos Starka. Podniosłaś się i zaczęłaś krzyczeć. Nie, poprawka, miauczeć, kwakać, szczekać i rżeć jak koń.
-Alli? To Ty?-Ten głos brzmiał raczej jak Steve. Czy oni... Jak oni zaczęli się tolerować i nie mordować na każdym kroku, to normalnie zaczniesz produkować plemniki.
-Nie, Króliczek Wielkanocny.-Burknęłaś.-No oczywiście, że to ja!-Przewróciłaś oczami. Pomyślmy, ile kobiet należy do Avengers? Dwie. Ale Natasha dałaby radę i jakoś by się uwolniła, nie to co Ty - Wieczna łamaga.
-Nie ruszaj się, to Cię uwolnię!-Usłyszałaś Tony'ego. Jego głos lekko drżał. Jak słodko, martwił się o Ciebie. Przewróciłaś oczami. Może to i słodki, jednak zarówno dziecinne i działające Ci na nerwy. Posłusznie zrobiłaś parę kroków w tył i oparłaś się o ścianę. Nastało głośne "Bum", a podłoga pod Tobą zarwała się, tworząc sporych rozmiarów dziurę.
-Skacz!-Usłyszałaś z dołu. Zrobiłaś krok do przodu i spojrzałaś w dół. Niby mówią "nie patrz w dół", jednak Tobie nie sprawiało to żadnego problemu. na dole stał Tony w zbroi z rozłożonymi rękami, którymi zapewne miał zamiar Cię złapać, a obok stał Kapitan, który to wszystko asekurował. Pokręciłaś głowa i uśmiechnęłaś się krzywo. Tony naprawdę nie pamięta, co Ci załatwił? Uniosłaś się parę centymetrów w górę, a potem powolutku opadłaś przed Starkiem.
-Oj Tony, Tony... Umiem latać!-Zaśmiałaś się i przytuliłaś mężczyznę.
-Nigdy.Więcej.Tego.Nie.Rób!-Mruknął mężczyzna i jeszcze mocniej przycisnął Cię do siebie. kątem oka ujrzałaś Steve'a. Posłałaś mu ciepły uśmiech, a on to odwzajemnił. W sumie... Ciekawie by było, gdyby Rogers wcielił się "w przykładowego tatusia" i zaczął gonić Starka z patelnią i nożami, a potem walnął Ci wykład o spotykaniu się z playboy'ami. Ale Tony nie był TAKIM playboy'em. Przynajmniej w to wierzyłaś. Wracając do Kapa, nie żałujesz, że tak jakby nie masz ojca. Masz za to przyjaciela, który na 99.99% Cię nie zostawi. Właśnie, przyjaciele, Bruce numer dwa zapewne wie o wszystkim i już Ci spamuje na telefonie. Jak dobrze, że masz wyciszony. Zapewne też zadzwonił do Petera, żeby podzielić się z nim nowiną, że ich przyjaciółka mogła umrzeć, a Deadpool na 99% cały czas uczepia się Parkera i już wszystko wie. Spam na całego. Zmarszczyłaś brwi i odsunęłaś się od Tony'ego.
-Gdzie Banner? I laleczka Barbie po sterydach? I brat laleczki? I Natasha? Ktoś umarł?-Pytałaś w drodze do sali obrad, gdzie Fury miał wam wszystko wytłumaczyć. Oczywiście podczas drogi towarzyszyło Ci milczenie. W sumie lepsze milczenie, niż ciągle kłócący się Tony i Steve. Wszyscy zasiedli przy okrągłym stole i zaczęła się obrada. Fury rzucił okrwawione karty Coulsona przed Rogersa, który je uważnie obejrzał.
-Straciliśmy sześcian, łączność i Bartona...-Zaczął wymieniać Fury. Zmarszczyłaś brwi.
-A ten cały Barton, to miał jakiś nadajnik? Jakich chip? Coś...?-Spytałaś obracając się na krześle. Fury zmierzył Cię wzrokiem.
-Nie jesteśmy jak Hydra.-Powiedział Fury i skierował swój wzrok w stronę okien. Przeklęłaś pod nosem i podparłaś głowę na ręce. Zapadła grobowa cisza. Nikt nie chciał się odezwać, lub po prostu się bał... -Kiedyś miałem zamiar stworzyć grupę, Avengers.-Kontynuował Nick.-Mieli zjednoczyć się i bronić kraju w potrzebie. Agent Phil Coulson umierał myśląc, że to możliwe.-Kolejna osoba, której mogłaś pomóc, jednak nie zdążyłaś. Byłaś jednocześnie zła i zdruzgotana tym, że znowu wszystko zawaliłaś. Ale nie możesz się tak cały czas zadręczać, prawda? Fury westchnął głęboko i skierował swój wzrok ku górze.-Możecie iść...-Westchnął czarnoskóry i skierował swoje kroki w stronę pulpitów nawigacyjnych, które na bieżąco informowały go o tym, co działo się na świecie. Stark posłał Tobie i Steve'owi spojrzenie mówiące: "Zmywamy się?" Nie miałaś innego wyjścia, niż dźwignąć się z krzesła i pójść za Tonym. Szliście przez zatłoczone korytarze, po których biegali jeszcze pokaleczeni ludzie. Po drodze pmagałaś gdzie i kiedy mogłaś. Poszkodowane kobiety, mężczyźni i gdzie nie gdzie młodzież, która zapenwe odbywała staż w tym miejscu. Naprawdę, mogli zostać sławnymi lekarzami, prawnikami, a oni jak na złość postanowili zaciągnąć się do Tarczy i szkolić na szpiegów, niczym Natasha i Barton. W sumie... Też zawsze chciałaś takim zostać, jednak zdrowy rozsądek podpowiedział co innego. Ale... Czy teraz takim nie jesteś? Nie, jesteś nienormalną dziewczyną, która ma przeróżne wizje, umie uzdrawiać ludzi i powszechnie znaną pod pseudonimem "Inna". Doszliście na szklany most. Usiadłaś na poręczy, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że możesz przypadkowo odchylić się do tyłu i zlecieć parenaście metrów w duł, a przy tym zrobić sobie spore ku'ku, którego sama sobie nie wyleczysz i będziesz musiała zdać się na lekarzy, którzy zapenwe będą chcieli jak największej zapłaty za swoje czyny, ale czy pieniądze dla Ciebie to problem? Poniekąd. Nie masz na co ich wydawać. Steve oparł się o balustradę naprzeciwko Ciebie, a Stark krążył po moście i nad czymś myślał, Wbiłaś wzrok w podłogę i stałaś się nieobecna.
-Nie mam zamiaru tańczyć, jak mi Fury zagra.-Mruknął Tony po nieprzerwanej chwili ciszy i odwrócił się w stronę Twoją i Steve'a.
-Ja też.-Dodał Kapitan,
-A ja w ogóle nie umiem tańczyć,..-Westchnęłaś..-Podobno mam tak rodzinie, Moja mama zawsze unikała imprez i tego typu podobnych...-Na Twoich ustach pojawił się nikły uśmieszek wywołany odświerzeniem tych wspomnień. Kątem oka ujrzałaś, że usta Rogersas również lekko uniosły się w górę.-To miało znaczenie i przenośne, i realne. Realne, bo przed chwilą wam dałam wytlumaczenie, a przenośne, bo... bo nie umiem się podporządkować!-Uniosłaś ręce w górę i stanęłaś na ziemi.-Nie mam zamiaru stawać się bezbarwnym pionkiem w rękach Fury'ego. Albo mam jakąś władzę, albo nici z mojej pomocy. A tak propo, ogarnęliście już downy i jesteście dla siebie MILSI?-Spytałaś akcentując ostatnie słowo. Twoje gałki w szybkim tempie wędrowały od twarzy Kapitana, do twarzy Tony'ego.
-Jeszcze się nie pomordowaliśmy, tak więc...-Zaczął Tony.
-Alleluja!-Przerwałaś mu i klasnęłaś w dłonie.-Wierzyłam, że ten dzień nadejdzie i nie będziecie się zachowywać jak małe skurczybyki, które uciekły z zoo!-Zaśmiałaś się i przytuliłaś obu mężczyzn. Tę słodką chwilę przerwała wibracja Twojego telefonu. Puściłaś Steve'a i Tony'ego, by spojrzeć na ekranik swojego samsunga. Od razu wyświetliła się wielka wiadomość mówiąca: "Masz 8 nieodebranych połączeń od numerów [...]" i "Masz 26 nieodebranych wiadomości od osób: Bruce Wayne, Peter Parker, Wade Wilson.". Przewróciłaś oczami i kliknęłaś w najnowszą wiadomość od Petera:
"All, nic Ci nie jest?";
"Żyjesz?";
"Słyszalem, że miałaś wypadek, jesteś cała?";
"Oddzwoń!";
"Wiesz, kyury to już rsz do cb pizzę? Odpisz!" (Błędy celowe) I wiele, wiele innych.
Od Bruce'a:
"Żyjesz?";
"JESTEŚ RANNA?";
"Gdzie jesteś?";
"Potrzebujesz pomocy?";
"Alyson, odezwij się, do diaska!!!!!1!!!!11!!!!!"
Od Wade'a:
"All";
"Alli";
"Jak umżesz, to mg sam zamordować Ajaxa, tak?"
"Ale nie no, nieumieraj";
"Halooooooooooooioooo!";
"Ajax niebędzie się ciesyzł, że nie spotkja go śmierć z Twojje ręki!"
Tia... To tylko część Twoich wiadomości. Potem będziesz się martwić oddzwanianiem i odciąganiem od skakania z mostów, budynków i nadmiernego upijania się. W końcu 2/3 z osób, które do Ciebie pisały są dla Ciebie przyszywaną rodziną, nie? Usmiechnęłaś się lekko. W sumie miło, że im na Tobie zależy i ich ortograwia jest na BARDZO wysokim poziomie... (Tak, tu była ironia. Ja mam lepszą ortografię. ;-;)
-To jak? RAZEM polecimy odszukać resztę Avengers?-Spytałaś i posłałaś obu mężczyzną ciepły uśmiech. Oni spojrzeli na siebie.
-Znając jakże wojowniczą duszę Kapitana...-Zaczął Stark.
-I chęć do przecinania drutów przez Tony'ego...-Westchnął Rogers.
-To tak.-Tony uśmiechnął się i pocalował Cię w czoło. Uśmiechnęłaś się najszeżej jak mogłaś i cmoknęłaś mężczyznę w policzek.
-Teraz nam brakuje jakiegoś hasła...-Zamyśliłaś się.-Wiecie, z tego, co mi opowiadał Bruce, to oni tam też mają jakąś własną "Ligę Sprawiedliwych" i mówią: "Dostałeś sprawiedliwośći!", czy coś w ten deseń... To my będziemy mówić: "Zostałeś pomszczony?-Uniosłaś jedną brew do góry, Stark i Steve zamilkli.
-Nie, to zbyt dziecinne.-Zaśmiał się Rogers. Tony przewrócił oczami.
-O ile pamiętam, jesteś najstarszy z nas wszystkich ,więc się nie wymądrzaj.-Burknął Stark.
-Ej, bez takich!-Pogroziłaś obu mężczyzną palcem.-Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?-Spytałaś z nadzieją w głosie i wyciągnęłaś otwartą dłoń przed siebie. Twoi towarzysze spojrzeli na Ciebie jak na idiotkę, która nie do końca wie, co robi ze swoim życiem. Odpowiedziałaś na to przewracając oczami i uśmiechem: "Jesteście za sztywni!".
CDN
-By Spajderowa
Nowa Inna, stara ja, zdrowe oko, luz w szkole i wszystko wraca do normy! ^^ Tak więc wszystko już będzie po staremu, co parę dni "Inna", na zmianę z PPUZTM, (Ja dłuższej nazwy nie umiałam wymyślić? ;-; Jestem słaba w tytułowaniu. To jest najgorsze. :/ ) tak więc ja tylko po to, 3majcie się i papa! :*
Fajny rozdział ^^ Czekam na więcej no i oczywiście o PPUZTM. :D
OdpowiedzUsuń*na PPUZTM
UsuńŚwietna część, czekam na następną... 😜 PPUZTM xD
OdpowiedzUsuń