Guten tag! Tu znowu ja, Spajderowa i kolejna część "Innej"! Standardowo, masz 22 lata, jesteś Alli Hayes, a pozostali superbohaterzy mają po 23 lata. Zrozumiano? To do dzieła!
Z samego rana w pośpiechu zjadłaś śniadanie i ubrałaś swój strój superbohaterki. Pozostawał tylko pseudonim... Nieograniczona? Coś w ten deseń... Na pewno ma być to przymiotnik! Ostatni raz przejrzałaś się w lustrze i czekałaś na Tonego, który zapewne jeszcze śpi... A mu przypominałaś wczoraj, "Tony, jutro idziemy ratować świat, nie przysypiaj!", jednak na nic twoje dobre chęci... Nie mogąc dłużej czekać poszłaś do jego sypialni. Budzik wskazywał godzinę 11:00, a Tony smacznie wylegiwał się pod swoją pierzyną. Wbrew pozorom to było całkiem... Słodkie. Jednak szybko się otrząsnęłaś i przeszłaś do rękoczynów. Z całą swoją siłą skoczyłaś mu na łóżko.
-Tony, leniuchu! Wstawaj! Idziemy ratować świat! Zapomniałeś?!-Potrząsałaś nim. On nadal nieprzytomny tylko przewrócił się na drugi bok i walnął Cię poduszką. Od siły uderzenia poleciałaś do tyłu.
-Ciemnoto... To nie Pepper! Wstawaj! Idziemy do Yi-coś tam! Mają tam twoją broń nielegalnie! Zapomniałeś?-Nadal krzyczałaś. Na słowo 'broń' nagle podniósł się do pozycji siedzącej.
-Boże... O co chodzi... W ogóle, która godzina?-Spytał i spojrzał na zegarek.-Dopiero 11:05... Nie przesadzaj...-Powiedział i znowu się położył. Wkurzyłaś się.
-Aha. Czyli nie obchodzi Cię to, że Ci ludzie umrą? Nie? Okej! Sama sobie poradzę!-Powiedziałaś i odwróciłaś się do niego plecami. Stark nagle się ożywił.
-Czekaj, czekaj... Jacy ludzie?-Spytał. Westchnęłaś.
-Ci, których atakują terroryści w Yinsen, ha! Widzisz? Zapamiętałam! Co nie zmienia faktu, że disiaj mieliśmy im pomóc...-Powiedziałaś i zaczęłaś bawić się twoim paznokciem. Tony bardzo szybko zerwał się na równe nogi.
-To dzisiaj?! O hitlerka...-Powiedział. Pokręciłaś głową.
-To ja idę, czekam w salonie. Na spokojnie się ogarnij, tylko pędem!-Powiedziałaś i opuściłaś jego pokój. W drodze na korytarz usłyszałaś rozmowę telefoniczną Pepper.
-Ajax, naprawdę?-Mówiła zachwycona. Zaraz, zaraz, Ajax? Ilu znasz Ajaxów? Jednego. No właśnie.
-Oczywiście, ładunek już gotowy!-Mówiła.-No, to Ty uporasz się z tym całym swoim Deadpoolem, czy jak mu tam było, a ja zajmę się Tonym i Alli.-Powiedziała. Przeleciał Cię dreszcz. Czyżby ona chciała was... Zabić? Oby nie... Ale wszystkie fakty na to wskazują...
-Tak, a potem powiemy, że to Ci cali terroryści, którzy porwali Starka 3 miesiące temu...-Zachichotała.-A potem się już do Ciebie wprowadzę?-Spytała i znów się zaśmiała.-Jasne, Francis...
Miałaś już pewność. To TEN Francis... Nie miałaś zamiaru się wydać, więc jakby nigdy nic weszłaś do salonu.
-Yy... Tak panie Freeman, tak, tak. Wszystko pod kontrolą! Pańskie zamówienie dojdzie w okrągły tydzień! Do widzenia.-Powiedziała rudowłosa. Czyli Freeman... Czyli to już 200% pewności, że jest to TEN Francis...
-Ah, ta klientela...-Powiedziała Pepper do Ciebie i odgarnęła swoje długie, rude włosy z twarzy.
-Tia...-Powiedziałaś i zmierzyłaś ją lodowatym wzrokiem, który odwzajemniła. Do pokoju właśnie wszedł Tony w swojej zbroi. Na jego widok Pepper wybuchła nieograniczonym śmiechem. Spoglądaliście na nią jak na przygłupa.
-Yhm... Przepraszam.-Poprawiła się. Stark spojrzał na Ciebie.
-A komuś było tak spieszno...-Powiedział z ironią i przeszył Cię wzrokiem. Przewróciłaś oczami, westchnęłaś i wyszłaś poza mury willi. Wzbiłaś się w powietrze, Tony poszedł w twoje ślady. Wzbiłaś się w powietrze, a za tobą Stark.
-To gdzie lecimy?-Spytałaś ochoczo.
-Myślałem, że wiesz...-Powiedział mężczyzna. Walnęłaś face palma.
-Co miałeś z geografii?-Spytałaś.
-4!-Powiedział z dumą. Westchnęłaś.
-To bądź tak dobry i cofnij się po mapę.-Powiedziałaś, a Stark posłusznie wykonał twoje polecenie. Tylko zamiast mapy przyniósł nawigację. Tym razem bez problemów dotarliście na miejsce. Wszędzie unosił się kurz. DUŻO kurzu. Żadnej żywej duszy nie było... Cisza totalna. Rozglądaliście się po wiosce. Nagle, usłyszeliście strzały. Spojrzeliście na siebie i wzbiliście się w powietrze. Podlecieliście na plac główny wioski, Tony wylądował pierwszy. W jego stronę poleciała pierwsza seria kul. Wzięłaś głęboki oddech i wylądowałaś.
-Nie lubię terrorystów...-Powiedziałaś mierząc do jednego. Wszyscy obejrzeli się w twoją stronę, a Tyt korzystając z okazji strzeliłaś. Morderca padł martwy na ziemię. Osłupiała reszta posłała w twoją stronę armię pocisków. Zrobiłaś unik i turlając się po podłożu wypuściłaś kolejną, która trafiła idealnie w serce jednego złoczyńcy. Tony walczył z nimi wręcz i z użyciem promienia, który wylatywał z jego rąk. Właśnie sobie o nim przypomniałaś. Pewna siebie wyszłaś na środek.
-Paszoł won!-Krzyknęłaś i aktywowałaś strumień, który za jednym zamachem strącił dwóch przeciwników.
-Oł jea! Załatw ich kotku!-Krzyknął w twoją stronę Tony, jednocześnie walcząc z jednym z terrorystów.
-Kotku?-Powiedziałaś z niedowierzaniem i posłałaś jeden z noży prosto w szyję napastnika atakującego Cię od tyłu.
-A jak mam na Ciebie mówić? Piesku?-Zaśmiał się Stark.-Dobra! Od dzisiaj jesteś pieseł Alli!-Powiedział z śmiechem i wykręcił rękę następnemu złoczyńcy. Również się zaśmiałaś i rzuciłaś o ścianę kolejnym rabusiem. Po paru kwadransach było całkiem posprzątane. Upewniliście się, czy z ludźmi wszystko w porządku, a zwłoki zakopaliście na środku pustyni, jak najdalej od wioski. Po uporaniu się z robotą postanowiliście wrócić do domu. Lecieliście spokojnie i powoli, rozkoszując się ogrzewającym was słoneczkiem. Niedługo to trwało, bo obok was przeleciał pocisk rakietowy z jednego z samolotów. Ty odbiłaś na prawo, a Tony na lewo.
-Piesku... Zdaje się, że mamy problemy...-Powiedział Tony przyglądając się lecącemu za wami samolotowi wojskowemu. Zatrzymałaś się nagle i niespodziewanie, tak, żeby samolot mógł do Ciebie podlecieć, uczepiłaś się jego skrzydła i podciągnęłaś do góry. Próbowałaś zrobić dziurę w szybie, jednak nie dałaś rady. Pilot puścił jeden pocisk w stronę Tonego. Nie chcąc ryzykować śmierci towarzysza, podleciałaś do niego.
-Ciemnota nie chce się odczepić...-Powiedział mężczyzna i puścił swój pocisk rakietowy w stronę samolotu. Z silników pojazdu przestał wydobywać się ogień, który napędzał całą machinę, a samolot zaczął pikować. Zgromiłaś Tonego wzrokiem. Z samolotu wyskoczył pilot, czyli miał spadochron, albo i nie? Leciał w dół dobre 10 sekund, a z otwartego spadochronu nici. Bojąc się o życie tego człowieka podleciałaś do niego i nacisnęłaś guzik otwierający spadochron pilota. Ten otworzył się, a człowiek bezpieczni poszybował w dół. Powróciłaś do Tonego, który właśnie prowadził rozmowę przez telefon.
-Jadę moim kabrioletem. -Wyjaśnił człowiekowi w słuchawce.
-Musiałeś?!-Wysyczałaś do niego nie zdając sobie sprawy, z kim rozmawia.
-No, bo to Alli. Moja PRZYJACIÓŁKA od czasów studiów.-Mówił. Uniosłaś brwi wysoko do góry i spojrzałaś na mężczyznę.
-No, bo my biegaliśmy w kanionie i teraz właśnie wracamy moim cabrio do domu.-Mówił.-Hahahaha, bardzo śmieszne.-Powiedział Tony i rozłączył się.
-Kto to był, żółwiu?-Spytałaś. Tony spojrzał na Ciebie.
-Mój dobry przyjaciel, piesku.-Odpowiedział Ci.
-O co Ci chodziło z tym Kabrioletem i tym "Hahaha, bardzo śmieszne", żółwiu?-Spytałaś. Stark wzruszył ramionami.
-Namierzyli nas na radarach wojskowych jako małe statki obcego pochodzenia. Wysłali na nas samoloty, żeby nas zastrzelić. Mój przyjaciel domyślając się, że jeden z tych statków to ja zadzwonił do mnie i zaczął podpytywać dlaczego jestem taki zdyszany, dlaczego mu tak szumi w słuchawce, itp. To ja mu powiedziałem, że byliśmy razem moim cabrio pobiegać w kanionie. -Wytłumaczył.
-Mhm.-Mruknęłaś.-Uznajmy, że Ci wierzę ok, żółwiku?-Powiedziałaś zadziornie.
-Czy Ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna, piesku?-Spytał Cię ciekawskim tonem Stark. Zaśmiałaś się.
-Hola, hola. Tego nie powiedziałam!-Powiedziałaś z uśmiechem.
CDN
-By Spajderowa
Rozdział świetny :). Ciekawi mnie czy Alli powie Tonemu co usłyszała. Wiem jedno, już nie lubię Pepper. Może L.J. poczęstuje ją cukierkami?
OdpowiedzUsuńTo na razie
Bardzo fajne, czekam na dalsze części. :)
OdpowiedzUsuń