poniedziałek, 13 czerwca 2016

Inna #24

Jesus... (Nauczyłam się poprawnie pisać - szacun!) Nie muszę wam przypominać co i jak, prawda?

-Steve, leć po Romanoff, ja i Tony będziemy czekać na jelonka w Nowym Jorku.-Powiedziałaś do swojej słuchawki i wyszłaś na świeże powietrze. Polecieliście do Stark Tower, dokładniej na dach, gdzie... Nie było zbyt kolorowo. A nie, poprawka, sześcian jest jasnoniebieski, czyli jest niebiesko.
-To jak?-Spytał Stark, gdy byliście jeszcze w sporej odległości od całego zamieszania.
-Leć tam, dowiedzieć się co i jak, ja pójdę poszukać Loki'ego.-Westchnęłaś i poszybowałaś w dół. Na balkonie stał nie kto inny, niż jelonek. Zmierzyłaś go morderczym wzrokiem i jakby nigdy nic weszłaś do budynku. Co jak co, ale się nie bałaś. Przynajmniej nie o siebie. Podeszłaś do ściany, na której mieścił się mały włącznik. Nacisnęłaś go, a z głośników zaczęła się wydobywać słaba, dyskotekowa muzyka.
-Nie znoszę go za tą muzykę.-Powiedziałaś i usiadłaś na kanapie. Wyciągnęłaś spod stołu szklanki i Pepsi, po czym nalałaś sobie trochę napoju.
-Na Odyna, wyłącz to.-Mruknął Loki. Nawet nie słyszałaś jak wchodził. Po Twoich plecach przebiegł dreszcz niepokoju. Napięłaś mięśnie i mocno zacisnęłaś szczękę. Pokruszone zęby będą Twoim najmniejszym zmartwieniem.
-Tam masz wyłącznik.-Wzruszyłaś ramionami i wzięłaś łyk zawartości Twojej szklanki. Cały czas bacznie obserwowałaś Loki'ego, który, jak na razie jedynie wyłączył wydobywające się z głośników dźwięki.-Dzięki Ci. Czyli jednak umiesz myśleć...-Burknęłaś. Nie uzyskałaś odpowiedzi na swoją uwagę, bo Loki poszedł usiąść naprzeciwko Ciebie.
-Wiesz, co mnie najbardziej denerwuje w ludziach?-Spytał tonem filozofa, którego pozazdrościć mógłby nawet Mickiewicz.
-Yyy... To, że są od Ciebie: Inteligentniejsi, mądrzejsi, mają lepsze riposty i tak dalej? Czy może to, że zżynają od siebie jak leci i większość z nich to szare myszki, które nie umiałyby stawić czoła takiemu jak ty?-Spytałaś i spojrzałaś w oczy boga. Ten zaśmiał się lekko i zaczął bawić się swoją włócznią.
-Nie.-Uciął krótko.-To, że nie mogą zrozumieć, że nie zasługują na wolność.-Stwierdził. Zmarszczyłaś brwi.
-Gadasz jak Hydra. Wiesz, że idealnie tam byś pasował, też mają tam takich "filozofów". Na przykład był taki, co uważał się za lepszego, bo miał jakąś tam mutację w genach, Red Scull, znasz? Właśnie, propo Twoich znajomości. Znasz Ajaxa, który tak naprawdę nazywa się Francis Freeman? Bardzo chciałabym go zabić, jednak nie wiem dokładnie, gdzie się znajduje, a znał się z połową moich wrogów, więc może z Tobą również.-Powiedziałaś i skierowałaś wzrok na ręce mężczyzny. Zacisnął je na włóczni. Albo zaraz odwali popisówę, jak z nią tańczy, albo będzie próbował Cię zabić, lub coś w ten deseń.
-Nie znam żadnego Ajaxa.-Stwierdził Loki.- Poza tym, raczej już nie poznam. Za niedługo na ziemię najedzie armia Chitauri, która zrówna wszystko z ziemią.-Powiedział na jednym oddechu i jeszcze mocniej zacisnął palce na włóczni. Rozpaczliwie spojrzałaś za Loki'ego. Niech ten Tony w swoim kostiumie przyjdzie i tego jelenia stąd zabierze. Ty, w przeciwieństwie do Iron Mana, nie masz reaktoru łukowego, który chroniłby Twoje serce przed magią włóczni Loki'ego. Postanowiłaś nie okazywać słabości i kontynuować bycie tą "twardą Alli".
-Imponujące. A wziąłeś pod uwagę, że przez to będziesz zawsze samotny? A uwierz mi, znam laski, które by na Ciebie poleciały, jak ja na czekoladę z Oreo. Ale, rzecz jasna, nie mówię tu o sobie. Nie jesteś w moim typie. Mówię, na przykład, o Romanoff, mojej kumpeli z studiów, taka Ashley, o mojej przyjaciółce z podstawówki, taka Nicole, jest jeszcze Pepper, ale nie życzę Ci związku z nią. Straszna su*ka.-Wzruszyłaś ramionami, jakbyś rozmawiała z starym znajomym. Loki oparł swoje ręce na kolanach.-Nie garb się, bo żadna Cię nie zechce.-Musiałaś go poprawić. Nic jeszcze nie sprawiło Ci tyle frajdy, co poprawianie Asgardzkiego boga.
-Czy Ty sobie ze mną pogrywasz, dziewczyno?-Syknął Loki i przysunął łucznię niebezpiecznie blisko Twojego serca.
-Zależy. Jak Iron Man, który stoi tuż za Tobą skopie Ci dupsko, to tak. Jeśli nie, to i tak dostaniesz bęcki.-Uśmiechnęłaś się wrednie do mężczyzny, który pod wpływem mocy wydobywającej się z ręki Starka poleciał do przodu.-Gdybyś nie miał tej maski, Tony, to bym cię teraz pocałowała.-Zachichotałaś.
-A nie możesz pocałować maski?-Spytał błagalnym tonem Stark i podszedł do Ciebie.
-Nie, to zbyt niehigieniczne.-Zaśmiałaś się. Tę jednocześnie słodką, lecz krótką chwilę przerwał... Dźwięk otwierania się czegoś, na wzór portalu jak w tych wszystkich grach komputerowych. Czym prędzej pobiegłaś na balkon i zatrzymałaś się na barierkach. Był to portal. Ogromny, fioletowy portal. A mówili, że z dziurą ozonową mamy problemy. Ciekawe, jak sceptycy wytłumaczą TO, a mianowicie wielką, fioletową dziurę w niebie, z której wylatywali czarni kosmici na jakiś a'la skuterkach.
-Zostań tu!-Usłyszałaś od odlatującego Iron Mana.
-Co...? Tony! Nie! Nie zgadzam się!-Krzyknęłaś do mężczyzny, który był już za daleko, by Cię usłyszeć. Na niebie pojawiła się chmura stworzona z ognia, który wytworzyły pociski rakietowe wysyłane przez Tony'ego. Usłyszałaś, jak ktoś kroczy dostojnym krokiem w Twoją stronę. Loki.
-Te wasze pociski nic nie zdziałają. Ich będzie więcej i więcej, i więcej...-Loki zaciągnął się rześkim powietrzem.-A wy NIC nie będziecie mogli zrobić.-Jego głos przybrał cyniczny ton, czym dość mocno Cię wkurzył. O ile wiesz, Ty tu byłaś od wkurzania innych. Przyspieszyłaś oddech, zrobiłaś pół obrót i poczęstowałaś Loki'ego kopniakiem prosto w brzuch. Mężczyzna pod wpływem uderzenia zachwiał się i poleciał parę kroków do tyłu.-A więc tak się bawimy?-Spytał wrednym tonem i podszedł do Ciebie, jednocześnie usiłując zrobić Ci śliwę w około prawego oka, jednak jedynie marnował czas, bo zgrabnie chwyciłaś jego rękę. Zapomniałaś, że ma jeszcze włócznię. Uderzył nią w Twoją rękę, a Ty puściłaś jego. Niby na ogół jak ktoś Cię uderzył, to nie bolało aż tak bardo, jednak co innego jest dostać od człowieka, a co innego dostać ważącą z 10 kilogramów włócznią. Syknęłaś z bólu i chwyciłaś się za rękę. Loki wykorzystał sytuację i uderzył Cię w splot słoneczny, przez co poleciałaś parę metrów do tyłu i uderzyłaś w ścianę. Zsunęłaś się po niej i położyłaś na podłodze. Loki uśmiechnął się złośliwie, wyczarował swój hełm i zbroję, a potem wyszedł na taras, zapewne delektować się powietrzem Nowego Jorku. A tak na serio, to zwołać armię Chitauri'ów pod swoje rozkazy. Usłyszałaś, jak zmaterializował się Thor, a potem kłótnię i walkę przybranego, ale nadal, rodzeństwa. Te wysokie i lekko kobiece krzyki należały do Loki'ego, te jakże męskie, jednak wydawały się być ociupinkę wyuczone do laleczki Barbie po sterydach, a odgłosy upadających z hukiem przedmiotów do części Stark Tower, które można było by interpretować jako krzyki budynku. Syknęłaś z bólu i podniosłaś się. Nie miałaś zamiaru tak stać i czekać, aż wszystko ucichnie. Wtedy, co rzadko się zdarza, miałabyś wyrzuty sumienia. Działając uratujesz tysiące ludzi i nie będziesz rozpaczała nad tymi dziesiątkami straconych. Sorry, ale procenty mówią same za siebie. Jeśli w centrum NY jest około 1 milion ludzi, czyli 100 procent, a zginie około 500, lub jednego tysiąca, to wyjdzie gdzieś około 0.1%. Wyszłaś na zewnątrz i wzbiłaś się w powietrze, Na horyzoncie widać odrzutowiec Tarczy. Jest dobrze. Tony gdzieś zwabiał Chitaury, więc miał plan. Nowość. Jednak wiadome było, że nie wszystkie będę na tyle głupie, by tak po prostu dać się zwabić. Nerwowo spojrzałaś w portal. Leciało ich więcej i więcej. Przeklęłaś pod nosem i poleciałaś prosto do kosmitów. Jakoś nie zwrócili na Ciebie zbyt wielkiej uwagi, więc sama będziesz musiała ją na siebie zwrócić.
-Eghem, eghem...-Chrząknęłaś na tyle głośno, by te przygłuche klauny zwróciły na Ciebie uwagę. Jak na zawołanie co najmniej dwa tuziny czarnych twarzy zwróciło się w Twoją stronę.
-Wow. Mimo opóźnionego zapłonu wow.-Mruknęłaś i poleciałaś za grupką, która podążała za Iron Manem. Tony zwabił je prosto pod odrzutowiec, którym sterowała Natasha, a ta wystrzeliła wszystkich co do jednego.-Jeszcze druga tura.-Powiedziałaś do swojego komunikatora i uśmiechnęłaś się lekko.
-Jasne, zaraz się ich pozbędę.-Zapewniła Romanoff i skierowała działa w stronę kosmitów. Powystrzelała ich wszystkich, co do jednego.
-Dzięki za pomoc.-Zaśmiałaś się i zeszłaś na ziemię, by pomóc trochę Kapitanowi, który sam walczył z kosmitami, którzy postanowili zejść na dół i terroryzować okoliczną ludność.
-Alli? Co Ty tu robisz?-Spytał Steve i jednocześnie przygrzmocił tarczą kolejnemu kosmicie.
-Och, no nie wiem, walczę z armią jelonka?-Parsknęłaś i sprzedałaś solidnego kopniaka kolejnemu wybrykowi natury. Załatwiłaś jeszcze paru, no, parunastu kosmitów i usłyszałaś jakiś dziwny dźwięk. Podobny do dźwięku, jaki wydają roboty. Te większe roboty. Podniosłaś głowę w górę. Po niebie płynął robot, który swoją budową przypominał skrzyżowanie chińskiego smoka i dinozaura, z filmu "Park Jurajski".-Osz szlag...-Szepnęłaś do siebie.-Tony!-Tym razem skierowałaś się do swojego komunikatora.-Co.To.Ma.Być?!-Spytałaś lekko poddenerwowana.
-E... Wygląda jak robotyczna krzyżówka chińskiego smoka i jakiegoś sporych rozmiarów dinozaura.-Powiedział Stark.-A tak z innej beczki, idą do was posiłki. Natasha i Clint.
-Kto to Clint?-Spytałaś i powaliłaś na ziemię kolejnego kosmitę.
 -Agent Tarczy. Jeden z lepszych. Do tego świetnie strzela z łuku. I przyślij do mnie Kapitana Amerykę.-Zarządził Tony. Pokiwałaś głową (jakby miało to coś dać) i odwróciłaś się do Steve'a.
-Steve, Tony Cię prosi.-Powiedziałaś i wycelowałaś w kosmitę, który rzucał się na Rogersa.
-Przekaż mu... że już biegnę!-Rzucił Rogers i po wygramoleniu się spod fali kosmitów pognał do Starka. Zostałaś sama. Wróć, za chwilę mieli się zjawić Natasha i ten cały Clint. W oczekiwaniu na pomoc sprzątnęłaś następne perę kosmitów i zapobiegłaś parom wybuchom, których i tak było już za wiele. Obok Twojego ucha przeleciała strzała. Zdezorientowana odskoczyłaś do tyłu, zrobiłaś gwiazdę i wróciłaś na równe nogi.
-Witaj. Jestem Clint Barton.-Przedstawił się w biegu blond włosy mężczyzna z łukiem i kołczanem na plecach.
-Alli Hayes.-Przedstawiłaś się i posłałaś kolejne pociski w stronę kosmitów.-W tamtym autobusie są ludzie. Zajmij się nimi, ja zapewnię, żeby nikt Ci nie przeszkodził.-Rzuciłaś próbując przekrzyczeć odgłos wybuchów i dźwięki wydawane przez kosmitów.
-Już się robi!-Powiedział Clint i pobiegł do autobusu wypełnionego cywilami. Obok Twojej głowy przeleciały kolejne dwa pociski. Tym razem z pistoletów Natashy.
-Czy wy nie możecie się opanować?!-Warknęłaś w stronę rudowłosej i powaliłaś kolejnych obcych.
-Widzę, że już się poznałaś z Bartonem.-Czarna Wdowa od razu zmieniła temat rozmowy.
-Tak.-Powiedziałaś i jednocześnie rzuciłaś nożem prosto w czoło kolejnego kosmity.-Równy gościu. Twój...
-Ma żonę.-Przerwała Ci Natasha, jakby wiedziała, co chciałabyś właśnie powiedzieć.
-Eh...-Westchnęłaś zrezygnowana.-A Banner? On nie ma żony, prawda?-Posłałaś kolejną falę pocisków w stronę kolejnej fali kosmitów.
-Jest zajęty zabawami z Lokim.-Stwierdziła Natasha po zamordowaniu jednego z kosmitów.
-Ale w sensie TAK zajęty?-Spytałaś z "lennym" na twarzy. Nie uzyskałaś odpowiedzi. Po jakimś czasie dołączył do was Clint.
-Gdzie jest Loki?-Spytał łucznik i puścił cięciwę.
-Bawi się z Lokim.-Zaśmiałaś się i kopnęłaś następnego kosmitę.
-A on wie, że obowiązuje kolejka?-Spytał z drwiną w głosie Hawkeye.
-Alli, ja i Rogers sprowadzamy imprezę do was. Żyjecie?-Odezwał się Iron Man w Twoim komunikatorze.
-Na razie nie musiałam ingerować, więc tak.-Stwierdziłaś. Nie minęło dużo czasu, a na polu Twojego widzenia pojawiła się metalowa hybryda chińskiego smoka i dinozaura.
-Jakoś nie lubię takich imprez.-Burknęła Wdowa i spojrzała w niebo. Otrząsnęłaś się z chwilowego szoku i odezwałaś do komunikatora:
-Gdzie macie Kapitana?
-Tuż za Tobą.-Usłyszałaś. Odwróciłaś się i rzeczywiście ujrzałaś Rogersa.
-Dobra. Dałbyś radę zrobić za pomocą Twojej tarczy dziurę, w której zmieścił by się pocisk rakietowy Tony'ego?-Spytałaś.
-Spróbuję...-Westchnął Rogers, przyjął postawę i rzucił tarczą prosto w głowę robota, tworząc tym samym sporych rozmiarów dziurę. Tony nie czekając na dalsze wskazówki celnie wystrzelił pocisk i nastąpiło wielkie "BUM"! Robot martwy upadł na ziemię, jednak to nie powstrzymało gniewu Chitaury'ów, lecz go jeszcze bardziej nasiliło. Wszyscy obcy wydali z siebie jęk, a z portalu wyleciały kolejne dwie hybrydy.
-No błagam...-Westchnęłaś z litością zapatrzona w dwa wielkie roboty wyłaniające się z portalu.
-Kapitanie, rozkazuj!-Zarządził Tony nie odrywając wzroku od robotów.
-Dobra, Hawkeye na tamten budynek, wysyłaj kosmitów do piekła, lub do nas. Stark, podrzuć go. Ja, Natasha i Alli zostajemy i walczymy na dole. Hulk robi to, co robił wcześniej, a Ty, Thor, spróbuj jakoś zamknąć ten portal i przygrzmocić pozostałym Chiataury'om.-Zarządził Kap, a wszyscy, jak na zawołanie, grzecznie wykonali jego polecenia. Walka trwała e najlepsze. Zawsze, gdy wydawało się, że to już koniec, przylatywali nowi obcy. Po pewnym czasie do pomocy dostaliście wojskowych, ale coś marnie im szła ta praca... Obrywaliście cały czas. Czułaś, że Twoje żebra nie będą w najlepszym stanie po tej bójce... W swoim komunikatorze usłyszałaś sygnał, że ktoś dzwoni. Odebrałaś w pośpiechu.
-Halo?-Spytałaś.
-Cześć słońce...-Tony. Ale jakiś taki nie Tony'owaty. Jego głos był płytki, smutny i lekko drżący. Zrobi coś głupiego. Na bank. Wiedziałaś o tym.-Wiem, że... po tym, co mam zamiar zrobisz się wściekniesz, ale zrozum... To dla świata. Kocham Cię.-Po wypowiedzeniu tych słów Stark się rozłączył. Stanęłaś w miejscu. Zamurowało Cię. Nie wiedziałaś, czy Tony teraz żartuje, czy mówi całkiem poważnie. Jego głos wskazywał na to, że jednak mówi poważnie. Zadarłaś głowę w górę. Zauważyłaś Iron Mana lecącego wprost w portal.
-O-n chce go wysadzić...-Wyszeptałaś drżącym głosem i poczułaś, jak ostre pazury kosmitów wędrują wzdłuż Twoich pleców. Krzyknęłaś z bólu, jednak byłaś w zbyt wielkim szoku, bo cokolwiek zrobić. Usłyszałaś, jak obcy dostaje tarczą w głowę.
-All! Co Ty robisz, walcz!-Usłyszałaś głos Kapitana. Nie odpowiedziałaś, tylko cały czas przyglądałaś się scenie dziejącej się na niebie i pozwalałaś łzą powoli spływać po Twoich policzkach. Nie mogłaś nic zrobić. Steve stanął obok Ciebie, również zadarł głowę do góry i zbladł. Stark z pociskiem rakietowym zniknął w portalu, tym samym skazując się na śmierć, a Ciebie na kolejne nie przespane noce.
-Nie!-Krzyknęłaś i wzbiłaś się w powietrze. Z Twoich ust cały czas wydobywało się jedno słowo: "Nie". Ręce Ci drżały, a oczy puchły z każdą kolejną sekundą. Na chwilę spuściłaś wzrok. Wszyscy kosmici i ich roboty padali jak muchy. Tony dopiął swego, ale... Za jaką cenę. Sam mówił, że "wolałby, przeciąć drut", a nie poświęcić swoje życie dla ludzkości! Cały czas pięłaś się w górę. Avengers zamknęli portal. Nie było szans na życie, lub chociażby odnalezienie zwłok Tony'ego. Zatrzymałaś się w powietrzu. Kretyn. Tylko to jedno słowo przychodziło Ci na myśl. Po parunastu kolejnych sekundach szoku obok Ciebie przeleciał czerwony kształt, którego nie mogłaś dokładnie obejrzeć. Iron Man? Z prędkością światła poleciałaś za nim, jednak nie dawałaś rady. Nie dawałaś rady zdążyć za kształtem. Byłaś, bądź byliście na wysokości budynków. Blaszak z hukiem uderzy w ziemię i będzie pewne, że nie przeżyje upadku. A... A może? A może, jeśli okaże się prawdą to, co właśnie zauważyłaś, a mianowicie skaczącego sobie po budynkach, niczym małpa, Hulka, który złapał mężczyznę i upadł z nią na ziemię, przez co zapobiegł upadkowi. Kamień spadł Ci z serca. Z prędkością światła wylądowałaś obok skulonego na ziemi i kurczowo trzymającego Tony'ego Hulka. Zrobiłaś parę kroków i ostrożnie podeszłaś do obu mężczyzn. Nie chciałaś, żeby Bruce popadł w szał, bo nie miało to ostatnio za dobrych skutków.
-M-możesz mi go oddać?-Wydukałaś i wykręciłaś usta w minimalnie przyjazny uśmiech. Kolos rozluźnił uścisk i wypuścił z rąk nieprzytomnego Tony'ego. Z sporym zapałem uklękłaś przy mężczyźnie i zdjęłaś mu maskę.-Wstawaj...-Wydukałaś drżącym głosem. Oczy Starka były zamknięte, a skóra delikatnie bledsza niż ostatnio.-Wstawaj! Nie słyszysz, co do Ciebie mówię?!-Krzyczałaś przez łzy i spoliczkowałaś nieprzytomnego. Za sobą usłyszałaś kroki reszty drużyny. -WSTAWAJ!-Krzyknęłaś najgłośniej, jak mogłaś. Nic nie podziałało. Stark jak leżał, tak leży. Napięcie wstałaś i kopnęłaś leżący nieopodal kawałek budynku. Musiałaś wyładować emocje. Stłumić łzy.
-Alli...-Usłyszałaś za sobą spokojny głos Natashy.
-Co Alli?! Co?! Jak Ty byś się zachowywała?!-Krzyczałaś. Teraz już nie powstrzymywałaś łez. Pozwoliłaś im płynąć i barwić Twoją cerę resztkami eyelineru z Twoich oczu. Jeszcze raz spojrzałaś na Tony'ego i pochylającego się nad nim Hulka. Myślałaś, że zielony weźmie go na ręce i tak zaniesie do trumny, jednak ten z calej swojej siły krzyknął mu w twarz głośne "Aarrrrrrrrgh!!!", po którym Stark nagle otworzył swoje oczy i gwałtownie nabrał powietrza.
-Co to było? Ktoś dał mi buzi? Hulk? Dałeś mi buzi? Wołałbym od Alli... Właśnie, co z nią? Mocno mam przerąbane? Skoczymy na kebeba? Niedaleko jest fajna buda. Biorę jutro chorobowe. Ktoś ze mną? I hura...!-Wysapał Stark. Takiego natłoku pytań i odpowiedzi w jednym momencie nie usłyszałaś z jego ust nigdy. Podeszłaś do niego i skrzyżowałaś ręce na piersi.
-Tony, musimy sobie poważnie porozmawiać.-Warknęłaś. Tony powoli dźwignął się na równe nogi.
-Nie lubisz kebaba? Dobra, możemy iść na pizzę... Idziemy, chłopaki?-Spytał Tony i rozłożył ręce w geście zapytania.
-Ty jeden głupi...-Miałaś już wyrecytować piękną wiązankę, która określałaby zachowanie Tony'ego, jednak jakże brutalnie przerwał Ci Rogers.
-Może wygarniecie sobie po tym, jak złapiemy Loki'ego, hm?-Westchnął mężczyzna. Zmierzyłaś go i Tony'ego groźnym wzrokiem i bez słowa pomaszerowałaś do Stark Tower, by pojmać Loki'ego. Na szczęście bóg leżał, jak leżał i niezbyt sprzeciwiał się, by go pojmać. Następny dzień był chyba jeszcze bardziej pracowity, niż poprzedni. Chociaż... Miło było zobaczyć swój wizerunek w telewizji i na klatach jakiś mężczyzn, prawda? A dlaczego taki pracowity? Cóż... Ciągłe planowanie odbudowy Stark Tower i willi Starka, która nadal leżąła w gruzach męczyły bardziej, niż jakikolwiek wysiłek fizyczny.

7 komentarzy: