Bla, bla, bla... Paczaj na poprzednie posty. :3
-Tony, nie możesz mi zabronić ćwiczyć!-Warknęłaś, gdy Stark wyjmował wtyczkę od Twojej bieżni z kontaktu. Czy on nie może zrozumieć, że po dwóch latach snu musisz wrócić do formy? Dobra, zaczęłaś doceniać metalowe kończyny, gdyż nie musiałaś nad nimi zbytnio pracować, bo od razu były w szczytowej formie. Za to prawdziwy problem stanowiły Twoje żywe kończyny i Twoja matematyka. Twoje nogi i ręka były flakami pozbawionymi siły, a matematyka skutecznie uniemożliwiała Ci zaczęcie prac nad wskrzeszaniem swojej matki, która tak jakby jest od Ciebie o rok młodsza. Boższe, jakie to wszystko pogmatwane...
-Mogę, jeśli tylko będę chciał!-Powiedział i skrzyżował ręce na piersi.-Al, kochanie, rozumiesz, że to dla Twojego dobra, prawda?-Powiedział podchodząc do Ciebie i przytulając Cię. Na początku nie miałaś zamiaru reagować, ale potem dałaś za wygraną i odwzajemniłaś uścisk.-Lepiej?-Spytał Tony, a Ty nikle pokiwałaś głową. Mężczyzna pocałował Cię w czubek głowy i wyszedł. Szkoda, że Ty nie możesz. Przewróciłaś oczami i rzuciłaś się na łóżko. Leżałaś tak i zastanawiałaś się, co będziesz robić przez kolejne 11 godzin tego już nudnego dnia. Teoretycznie, mogłabyś robić wszystko, Twoje kończyny Ci to umożliwiały, jednak bez Tarczy i Avengers pozostawałaś... nikim. Owszem, oczywiście mogłabyś zadzwonić po Wade'a i pójść pomordować paru psychopatów, jednak to tak delikatnie... nie wchodziło w grę. Usłyszałaś dźwięk swojego telefonu. Czyli dostałaś SMS'a. Powoli wyciągnęłaś rękę i sięgnęłaś po telefon. Włączyłaś, odblokowałaś urządzenie, a potem przeczytałaś treść wiadomości.
"Nudzi ci sie? Super. Mam cos, zebys sie nie nudzila. Przyjedz do tego tam centrum handlowego. Ja i Steve potrzebujemy pomocy ~N."
Uśmiechnęłaś się pod nosem. Jesteś uratowana. Szybko zsunęłaś nogi z łóżka i podeszłaś do szafy. Zdecydowałaś się na ciemne okulary, czarną czapkę z daszkiem założonym do tyłu i szarą bluzę z kapturem. Nawet jeśli jesteś uciekinierem, musisz dbać o wygląd. Zabrałaś tylko pistolety i nożyki do rzucania. Gdybyś wzięła telefon, z łatwością by Cię namierzyli. Wyskoczyłaś przez okno i pognałaś na przystanek autobusowy. Pojazd akurat podjechał. Dzięki bogu. Szybko wskoczyłaś do środka, kupiłaś bilet i pojechałaś do centrum handlowego. Weszłaś i usiadłaś na ławce obok wielkiej fontanny. Schodami na dół jechali Steve i Natasha, a do góry Rumlow. Nie jest dobrze, bo Brock z łatwością ich zauważy. Rozejrzałaś się na około. Obok Ciebie stała jakaś laska z petycją. Uśmiechnęłaś się krzywo i podeszłaś do niej.
-Cześć, potrzebujesz pomocy?-Spytałaś z uśmiechem. Po raz drugi uważnie przyjrzałaś się dziewczynie. Miała lekką nadwagę, która tylko dodawała jej uroku. Jej czarne włosy były związane w niedbały koczek, a srebrne okulary zdobiły czubek jej nosa. Podniosła na Ciebie swoje błękitne oczy i lekko się uśmiechnęła.
-Jakbyś mogła? Brakuje mi tylko paru podpisów.-Powiedziała i wręczyła Ci kartkę z długopisem.
-Dzięki, za piętnaście minut wrócę!-Zaśmiałaś się i obróciłaś się. Po paru krokach puściłaś się pędem w stronę schodów, którymi jechał Rumlow. Zagryzłaś wargi. To była Twoja jedyna szansa. Szybko przecisnęłaś się pomiędzy ludźmi i stanęłaś obok mężczyzny.-Przepraszam.-Powiedziałaś do mężczyzny jak najnormalniejszym tonem. Brock odwrócił się w Twoją stronę i zmusił do uśmiechu.
-W czym mogę pomóc?-Spytał niby miłym tonem, jednak wiedziałaś, że w środku miał wielką ochotę Cię zignorować.
-Zbieram podpisy na petycji mówiącej o tym, że należy ograniczyć sprzedaż wyrobów tytoniowych. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby pan się wpisał. Brakuje mi tylko paru podpisów... bardzo pana proszę!-Powiedziałaś i uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Jasne, bardzo popieram takie inicjatywy...-Powiedział chwytając po długopis.-Tu się podpisać?-Spytał wskazując pustą linijką.
-Mhm.-Pokiwałaś głową i odszukałaś na schodach Natashę i Steve'a. Wzrok rudowłosej był utkwiony w oddali, a Rogers bacznie Ci się przyglądał. Uśmiechnęłaś się do mężczyzny i pokiwałaś głową, dając mu znak, że jest bezpieczny. Potem szybko wróciłaś do Rumlowa, który akurat kończył się podpisywać.
-Dziękuję bardzo!-Powiedziałaś i chwyciłaś za kartkę i długopis.
-A czy mógłbym prosić o numer do pięknej pani?-Spytał Brock i łobuzersko się uśmiechnął. O kurka. Takiego obrotu akcji nie przewidziałaś. Ale spokojnie, coś wymyślisz.
-Um... Skoro pan nalega...-Powiedziałaś i uśmiechnęłaś się miło. urwałaś kawałek kartki z petycji i na odwrocie napisałaś numer do Bruce'a. A tam, niech pogada z nietoperzem. Nie z Tobą. Brock chwycił karteczkę i uśmiechnął się do Ciebie.
-Zadzwonię koło 20.-Powiedział z wymuszonym uśmiechem.
-Będę czekać!-Zaśmiałaś się i zeszłaś z schodów, bo te akurat skończyły swą wędrówkę. Odczekałaś chwilę, aż stracisz Rumlowa z oczu, po czym wbiegłaś na schody prowadzące na dół i po nich zjechałaś. Natashy i Steve'a tu nigdzie nie było, więc byli pewnie na zewnątrz. Musiałaś jeszcze zahaczyć o tą dziewczynę. O nie... Rozejrzałaś się w poszukiwaniu jej, gdyż czarnowłosej nie było na jej poprzednim miejscu pobytu.
-I jak z tymi podpisami?-Usłyszałaś. Skoczyłaś jak oparzona, jednak gdy zobaczyłaś czarnowłosą odetchnęłaś z ulgą.
-Niestety, tylko jeden podpis.-Skrzywiłaś się i posłałaś jej przepraszające spojrzenie. Czarnowłosa zaśmiała się i machnęła ręką.
-I tak dobrze! Dzięki za pomoc!-Zaśmiała się i wzięła od Ciebie kartkę i długopis.
-Dobra, papa!-Powiedziałaś do niej i wyszłaś z galerii. Na parkingu stały setki zaparkowanych samochodów, ale tylko w jednym byli ludzie. Rudowłosa kobieta i blondyn w okularach. Steve i Nat. Nie tracąc cennego czasu ruszyłaś w stronę samochodu. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do środka. Miałaś dla siebie całe tylne siedzenie.
-Dobry, gdzie jedziemy?-Spytałaś rozwalając się na całej długości siedzenia.
-Najpierw, to Ty zapnij pasy.-Powiedział Kapitan i zaczął majstrować coś przy kablach. Przewróciłaś oczami. Jak nie język, to pasy!
-Po pierwsze: Jestem pełnoletnia i mogę robić to, co mi się żywnie podoba. Po drugie: Nie jesteś moim ojcem.-Do diabła... To zdanie tak nie miało sensu, że gdybyś tego nie powiedziała, uwierzyłabyś w to, że Steve rzeczywiście jest Twoim koleżką z studiów.-Po trzecie: Jak dostaniesz mandat, to zapłacę!-Ofiarowałaś się i wróciłaś do wyszukiwania jak najwygodniejszej pozycji.
-Problem w tym, że to auto jest kradzione i na mandacie się nie skończy.-Burknęła Natasha. Machnęłaś lekceważąco ręką.
-Jak Rumlowa przekonałam, to policję też przekonam! Aha, i jeszcze mi za Rumlowa nie podziękowaliście!-Powiedziałaś udając oburzoną.
-Dziękujemy Ci czcigodna Allie Hayes za to, że uratowałaś nas od gniewu Brocka Rumlowa.-Wyrecytował Steve jak z pamięci.-Pasuje?-Spytał. Westchnęłaś inie odpowiedziałaś. Wolałaś skupić się na oglądaniu krajobrazów rozpościerających się za oknem i rozmowami z Natashą o wszystkim i o niczym, w które później jakoś wkręcił się Steve.
CDN
-By Spajderowa
Chyba nie muszę pisać, że świetne? :) Przecież Ty to wiesz! Weny i czekam na kolejne części. ^^
OdpowiedzUsuńżyczę weny bo twoje rozdziałysą super!!!
OdpowiedzUsuń