piątek, 1 lipca 2016

Inna #29

No. Standardowo. Patrzcie na poprzednie posty.

Steve zatrzymał samochód. Westchnęłaś i odpięłaś pasy. Całą trójką wyszliście z samochodu, a Twoim oczom ukazała się wielka brama.
-Idziemy?-Spytała Natasha i spojrzała na Ciebie i Rogersa. Wzruszyłaś ramionami i spojrzałaś na Kapitana. Ten przewrócił oczami.
-Zawsze wszystko na mojej głowie, prawda?-Burknął Rogers i włożył ręce w kieszenie. Pokręciłaś głową i rozejrzałaś się na około. Biorąc pod uwagę to, że brama była zamknięta pozostawało jedno wyjście - wspiąć się na bramę i przeskoczyć przez nią. Położyłaś stopę na najniższy pręt, a potem poszło tak... tak łatwiej.
-Allie, oszczędzaj się lepiej, Tydzień temu wybudziłaś się z śpiączki...-Zaczęła Romanoff i poszła w Twoje ślady.
-Tasha, błagam Cię, nie zachowuj się jak Tony.-Warknęłaś i kontynuowałaś wspinaczkę.-Jakbyś nie zauważyła, takie "matkowanie" na każdym kroku lekko denerwuje, wiesz?-Warknęłaś i zeskoczyłaś na ziemię. Twój wzrok skierował się na Steve'a, który nadal stał  przed bramą i nie kwapił się do wejścia na bramę.-Nie idziesz?-Spytałaś.
-Czekam tylko, aż Natasha zejdzie, żebym mógł rzucić tarczą w kłódkę i otworzyć bramę.--Powiedział, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech. No tak. "Gdy Kapitan Ameryka rzuca tarczą swą... Nic nie ustąpi jej lalalalalalal..." Stara piosenka. Utkwiła Ci w pamięci. Emilie czasem ją nuciła pod nosem, jednak Ty byłaś malutka i zapamiętałaś jedynie melodię i parę słów. Wow, nazywanie Twojej matki po imieniu szło Ci coraz łatwiej. Przynajmniej nieźle się adaptujesz... Poczekałaś chwilę, aż Natasha i księżniczka Stevena (to nie Twoja wina, że Steve nie kwapił się wspiąć na bramę) raczą przejść przez bramę. Wetknęłaś ręce w kieszenie i kontynuowałaś czekanie. Po paru chwilach wszyscy byliście po dobrej stronie i ruszyliście do bazy wojskowej. Rogers przekręcił właz i otworzył wielkie, już zardzewiałe drzwi. Co w środku? Nic ciekawego. Wielka pusta sala z betonową podłogą i ścianami.
-Pusto...-Westchnęła Natasha. Po raz jeden z pierwszych podczas poruszania się kobiety nie było słychać, jak jej obcasy postukują podczas jej poruszania się.
-A nie ma tu jakiś... nie wiem... tajnych drzwi?-Westchnęłaś i zaryłaś butem w podłogę.
-A tak się składa, że są.-Powiedział Steve i podszedł do jednej z ścian. Na tę wieść od razu się ożywiłaś. Czyli jest szansa, że jeszcze nie jesteście skończeni. Pędem ruszyłaś w stronę Rogersa. Blondyn właśnie siłował się z włazem. Biorąc pod uwagę, że nie mogłaś nic zrobić, oparłaś się o ścianę i czekałaś. Bądź co bądź, to Steve był z waszej trójki najsilniejszy. Po paru, no, parunastu minutach właz drgnął, a potem poszło już z górki. Metalowe drzwi otworzyły się, a to, co kryło się w środku przeszło wszystkie Twoje najśmielsze oczekiwania. Spodziewałaś się jakiejś ukrytej broni, bądź stert jakiś starych papierów, a nie... miejsca, w którym swoje początki miała TARCZA. W dwóch rzędach były ustawione biurka z ciemnego drewna i z pięknie zdobionymi nogami, z starodawnymi komputerami w odcieniu kości słoniowej i krzesłami, z równie pięknego tworzywa, stojącymi za nimi. Na ścianie wisiało wielkie logo TARCZY, a po obu jego stronach portrety różnych osób. Twoją uwagę przykuły dwa. Jeden przedstawiający ojca Tony'ego w pewnej siebie pozie i drugi. Przedstawiał on młodą dziewczynę. Twarz miała zakrytą rękoma, przez co większość osób pewnie by jej nie rozpoznała, miała falowane włosy sięgające jej za obojczyki, a a jej ręku wisiała bransoletka z różnymi zawieszkami. Była to na przykład tarcza Kapitana Ameryki, gwiazda, krzyżyk, medalik z zdjęciem tej właśnie dziewczyny i Howarda, medalik z zdjęciem dziewczyny i Barnesa, i medalik z zdjęciem, które chyba było najsłodsze, które przedstawiało ową dziewczynę siedzącą na barana na chuderlaku z Brooklinu, który prawie załamywał się pod jej ciężarem, mimo jej kościstej budowy i zapewne małej wagi. Emilie i Steve. Chrząknęłaś, by Steve łaskawie odwrócił głowę i spojrzał na to zdjęcie. Blondyn odwrócił się w Twoją stronę i pobladł. Zdjęcie przedstawiało Emilie. Jego Em. Rozpoznałby ją nawet, gdyby chodziła w habicie jak zakonnice. Steve stanął obok Ciebie i w milczeniu przyglądał się portretowi. Zapewne, gdyby mógł, zdjął by portret ze ściany i powiesił go u siebie w mieszkaniu nad łóżkiem. nie musiałaś zbyt długo czekać, by po Twojej drugiej stronie stanęła Natasha.
-Kto to, że tak się zapatrzyliście w ten obraz?-Spytała Romanoff i dokładniej przyjrzała się zdjęciu. Dopiero teraz zauważyła zdjęcia na bransoletce dziewczyny.-Dziewczyna Howarda, tego bruneta, czy Twoja Steve?-Romanoff skierowała swój wzrok na Rogersa w oczekiwaniu na odpowiedź. Chłopak nadal milczał i wpatrywał się w portret.-Al?-Tym razem wzrok Romanoff powędrował na Ciebie.
-Nie wiem.-Wzruszyłaś ramionami.-Zawołałam Steve'a, bo zobaczyłam to zdjęcie na zdjęciu.-Powiedziałaś wskazując na zawieszkę dziewczyny przedstawiającą ją na plecach Rogersa. -A teraz chodźcie, bo Rumlow nas dogoni i lipa.-Powiedziałaś przechadzając się po pomieszczeniu. Steve oderwał się od zdjęcia i zajął się przeglądaniem papierów. W sumie tylko to robiliście. Po parudziesięciu minutach stwierdziłaś, że nic nie znajdziecie i nic tu po was. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu i Twoją uwagę zwróciło coś dziwnego. Były to jakby drzwi od windy? Podeszłaś do nich i wymacałaś na ścianie przycisk.  Nacisnęłaś go, a drzwi windy z lekkim oporem otworzyły się.
-Powinniście to zobaczyć.-Powiedziałaś i poczekałaś, aż Steve i Natasha łaskawie ruszą swoje spasione dupska w Twoją stronę.
-Brawo.-Pochwalił Cię Rogers i wszedł do windy. W jego ślady poszła Romanoff, a na samym końcu Ty. Natasha zeskanowała odciski palców z pilota, wpisała kod i pojechaliście do góry. Świetnie. Twoja matka była założycielką TARCZY, o czym właściwie dopiero teraz się dowiedziałaś, razem z jej współpracownikami zrobili sobie tajne biuro, a potem tajną windę do kolejnego tajnego biura. Tajność przede wszystkim. Pomieszczenie, w którym się teraz znajdowaliście wydawało się być tym, w którym TARCZA trzymała wszystkie swoje tajne pliki, jakby było mało. Nie za bardzo zajmowałaś się tym, co robią Natasha i Steve. To ich sprawa. Ty przyszłaś im tylko pomóc się ochraniać. Nie byłaś poinformowana w najmniejszym stopniu i Twoje szczere chęci na nic by się nie zdały. Po upływie parunastu minut ziemia zaczęła się trząść. Och, czy przez właśnie takie wstrząsy nie masz teraz ręki i stopy?
-Kryć się!-Krzyknęłaś. Zobaczyłaś, jak Tasha wyjmuje pen drive'a z portu i nerwowo rozgląda się na około.
-Schowaj się pod tarczą wraz z Stevem. Ja mam metalowe kończyny, więc się nie martwcie!-Zarządziłaś. Nie miałaś zamiaru się chować, zanim Twoi przyjaciele się nie schowają.
-A co z Tobą!?-Rogers starał się przekrzyczeć spadające z sufitu odłamki.
-O mnie się nie martw!-Powiedziałaś i posłałaś mu uspokajający uśmiech. Gdy zobaczyłaś, że Kapitan i Romanoff są bezpieczni odetchnęłaś z ulgą i schowałaś się pod biurkiem, na którym stały komputery, mając nadzieję, że nic nie spadnie Ci na głowę.

CDN

-By Spajderowa

1 komentarz: