sobota, 23 lipca 2016

Inna #33 2/2

Zapraszam na poprzednie posty. ;)


-Czyli Nat ogarnia drugie piętro, Ty, Steve, trzecie, Sam dach, a ja parter?-Spytałaś i naciągnęłaś na głowę czarny kaptur.
-Dokładnie. Tylko NIE ZABIJAJ.-Podkreślił Rogers i zmierzył Cię morderczym wzrokiem.
-Dobrze, dobrze...-Burknęłaś i przewróciłaś oczami.
To jego matkowanie Cię kiedyś wykończy... Żeby nie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji, po prostu weszłaś do środka i oparłaś się o jedną z ścian,  udając, że czytasz wydanie dzisiejszej gazety.
-Dalej Steve... Powinieneś już mówić komunikat...-Mruczałaś pod nosem, gdyż komunikatu jak nie było, tak nie ma.
A może i jest? Może ten głos, który w tej chwili wydobywał się z głośników należał do Rogersa? Odłożyłaś gazetę i wsłuchałaś się w audycję. Tak, zdecydowanie Kapitan. Na Twoich ustach pojawił się wredny uśmieszek. Omiotłaś wzrokiem osoby zebrane na parterze. Wzrok zdecydowanej większości był wbity w Ciebie i chyba domyślali się, kto tak naprawdę kryje się pod kapturem.
-Wszyscy na jednego? Oj nieładnie...-Powiedziałaś, wyciągając spod bluzy dwa pistolety.
Jak na zawołanie, wszyscy z HYDRY wycelowali w Ciebie swoje karabiny maszynowe, lub pistolety. W jedną sekundę rozpoczęli ostrzał. Niestety, ich poziom celności równał się z tym Finna z "Star Wars", czyli BARDZO znikomy.
-No co jest?-Spytałaś z drwiną-Strzelacie gorzej, niż Szturmowcy!-Prychnęłaś.
Akurat jeden wziął sobie do serca Twoje słowa, wycelował prosto w Twoją głowę i wystrzelił. Jednak nie przewidział jednego - że pod rękawem i rękawiczką kryje się metalowa ręka, którą odbiłaś pocisk.
-To teraz moja kolej...-Powiedziałaś i przeładowałaś pistolety.
Nie minęła sekunda, a oddałaś strzały. Nawet się zbytnio nie starałaś. Spora część pocisków trafiała w ścianę, jednak te perełki, które trafiały, albo zabijały, lub powodowały, że żołnierze HYDRY lądowali na ziemi w wielkim bólu. Twoją chwilę triumfu przerwała dzwoniąca krótkofalówka, którą dostałaś od Fury'ego.
-Błagam, nie mów Steve'owi, bo zabiłam niechcący z... jedną? No dobra, trzy osoby, które chciały mnie zamordować... Ale niechcący!-Jęknęłaś.
-Dobra, Allie, spokojnie... Ja tylko po to, by Ci przekazać, że już wszystko w porządku... Pierce złapany, a Steve zadzwonił i powiedział mi, że zaraz przyjdzie.-Powiedziała Natasha.-Dlatego możesz już iść do siebie.
-Ugh...-Westchnęłaś.-Trzymaj kciuki, by Tony nie zauważył...-Burknęłaś i rozłączyłaś się.
***
Niepewnie uchyliłaś drzwi, mając nadzieję, że Stark nie zauważył, Twojego "zawieruszenia się". Jeszcze ciszej drzwi zamknęłaś, a potem poszłaś do pokoju, w którym leżałaś, po wyjściu ze szpitala. Było już ciemno, więc szanse, że Tony Cię zauważy, zmniejszyły się. Jak na złość, światło podczas Twojego przechodzenia zapaliło się, a w przejściu stanął Stark.
-Gdzie byłaś?-Jego głos wyrażał jednocześnie troskę i wściekłość.-Wiesz, jak ja się o Ciebie martwiłem?
Zagryzłaś wargi. W sumie... On miał rację. To było chole*nie nieodpowiedzialne.
-Pomóc przyjaciołom.-Westchnęłaś.-Wiem, to było głupie, ale... Teraz żyję i to się liczy, nie? A w ogóle... Dzięki temu nie umarłeś.-Wzruszyłaś ramionami. Tony przewrócił oczami.
-Allie, poradziłbym sobie. Jestem Iron Man, ja zawsze sobie poradzę!-Warknął.-Nie wierzysz w moje umiejętności?
Pokręciłaś głową.
-Wierzę. Ale dlaczego sądzisz, że ja bym sobie nie poradziła?-Zagryzłaś wargi, by nie powiedzieć słowa za dużo.
-All, Ty prawie zawsze pakujesz się w kłopoty! W końcu byś sobie nie poradziła... Zrozum, martwię się o Ciebie.-Kontynuował Stark, a w Tobie się zagotowało.
-Ach tak? Powiedz mi, kto po wybuchu bomby podłożonej przez Pepper leżał cały poobijany w szpitalu?!-Warknęłaś, jednak nie uzyskałaś odpowiedzi.-Myślisz, że się o Ciebie nie martwię?! Martwię się o Ciebie cały czas! Gdy wyjeżdżasz na te chole*ne konferencje, terroryści mogliby podłożyć bombę, zauważyłeś? Jakiś psychopata z rodziny osoby, która siedzi przez Ciebie w więzieniu mogłaby zacząć strzelać do Ciebie, gdybyś nie patrzył!-Krzyczałaś.
-JA bym sobie poradził!-Wydarł się Stark.
-Ach tak? Czyli co, Ty, wszechmocny pan, dałby radę całemu światu, a ja nie?!-Krzyknęłaś. Stark nadal milczał. Albo zastanawiał się nad ripostą, albo chciał Cię wnerwić, albo go zamurowało.-Nie jesteś Bogiem, Tony.-Warknęłaś, prześlizgnęłaś się obok niego i weszłaś do swojego pokoju. Zatrzasnęłaś drzwi i wkurzona rzuciłaś się na łóżko, przez co momentalnie zasnęłaś. Mhm, obiecałaś sobie, że nie dopuścisz, by ta sytuacja zaistniała, tia... Ty i Twoje obietnice. Na razie, to będziesz musiała zająć się wskrzeszaniem Emilie...


CDN

-By Spajderowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz